Leszek Wronka ujął Halinę Młynkową tym, że gorąco wspierał jej karierę, czego podobno nie robił jej pierwszy mąż. Nie bez znaczenia był też fakt, że starszy o 17 lat milioner rozpieszczał Halinę i obsypywał drogimi prezentami. Czeski producent bez protestów zapłacił pół miliona za bajkowy ślub, sfinansował także trzy kreacje ślubne Haliny i wydał 50 tys. zł na obrączki. Przypomnijmy: Ślub Młynkowej i Wronki: Trzy suknie, obrączki za 50 tysięcy...
Jeśli jednak piosenkarka liczyła na to, że po ślubie nic się nie zmieni, to się trochę rozczarowała. Jak ujawniają jej znajomi, Halina żali się, że luksusowe prezenty już się skończyły, bo mąż uznał, że może sama na nie zarobić.
Leszek podobno uznał, że skoro nie jest już menedżerem Haliny, ona musi być bardziej samodzielna - ujawnia znajomy pary. Poza tym u niego w domu był zwyczaj takiego rozpieszczania kobiety przed ślubem. Potem zarówno mąż jak i żona muszą ostro pracować.
Młynkowa ponoć skarży się znajomym, że życie po ślubie nie jest tak bajkowe, jak się zapowiadało.
Na szczęście w innych sprawach układa im się lepiej: "Gdyby NIE WYCHODZIŁO NAM W SYPIALNI, nie miałoby to szansy na przetrwanie!"