Marta Kaczyńska trzy lata temu wyprowadziła się z segmentu w Gdyni, który zajmowała wraz z mężem i przeprowadziła się z córkami do odziedziczonego po rodzicach mieszkania w Sopocie. Marcin D. przez pewien czas zabiegał jeszcze o jej względy, kupił jej nawet na przeprosiny torebkę Louisa Vuittona, jednak Marta dała mu jasno do zrozumienia, że nie będą już razem. Zobacz: Kupił Kaczyńskiej torebkę Louis Vuitton! ZA 5 TYSIĘCY!
Marcin D. zrozumiał to na początku 2013 roku i złożył w sądzie pozew rozwodowy. Wydawało się jednak, że chce tylko postraszyć żonę. Pozew zawierał bowiem poważne błędy formalne, w co trudno uwierzyć, biorąc pod uwagę, że mąż Marty jest prawnikiem i kilka lat wcześniej przeprowadził bardzo korzystny rozwód Katarzyny M. z Arturem Borucem.
Kiedy w końcu pozew został uzupełniony, akurat trwała kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego i Jarosław Kaczyński nie chciał drażnić wyborców PiS rodzinnym skandalem. Marta przełożyła więc rozwód na 2015 rok. Jednak czas znów okazał się niesprzyjający, bo najpierw przeszkadzała kampania prezydencka, a teraz parlamentarna.
Jarosław Kaczyński pewnie teraz żałuje, że naciskał na bratanicę, by się nie rozwodziła. Zwłaszcza odkąd CBA zatrzymało jej męża pod zarzutem wyłudzenia 13 milionów złotych z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, prania pieniędzy i działania w zorganizowanej grupie przestępczej.
Wprawdzie skandal z udziałem męża nie dotknie Kaczyńskiej pod względem finansowym, bo mają podpisaną intercyzę, jednak straty wizerunkowe mogą być trudne do odrobienia.
Ludzie zapomną, będzie nawet im żal Marty Kaczyńskiej, ale jej przeciwnicy polityczni nie zapomną nigdy i w stosownej chwili wyciągną na nią haki. Mąż stanął jej na drodze kariery politycznej - ocenia w Super Expressie politolog prof. Kazimierz Kik. To jest przykre, bo Marta Kaczyńska nie jest zapewne niczemu winna, a jej ojciec, różnie oceniany jako prezydent, był wyjątkowo uczciwym człowiekiem.
W międzyczasie sąd odrzucił wniosek o wypuszczenie Marcina D. za kaucją w wysokości 600 tys. zł, a Kaczyńską odwiedził w jej sopockim mieszkaniu teść, Marek Dubieniecki, reprezentujący syna przed sądem.