Przed południem do Polski dotarła informacja o śmierci arcybiskupa Józefa Wesołowskiego, byłego nuncjusza apostolskiego, który zapisał się w historii Kościoła posiadaniem ponad stu tysięcy plików z pornografią dziecięcą. Duchowny pełnił swoją "służbę" na Dominikanie, razem z pomocą wikariusza Wojciecha Gila, który groził dzieciom bronią.
W połowie lipca otwarto proces Wesołowskiego, ale arcybiskup-pedofil nie doczekał nawet do pierwszej rozprawy. Hierarcha schronił się w Watykanie i po aresztowaniu odbywał karę aresztu domowego. Jak na ironię, Wesołowski mieszkał nad gmachem sądu, w którym rozpoczął się jego proces.
Watykan błyskawicznie zareagował na wiadomość o śmierci arcybiskupa i w natychmiastowym komunikacie wysłanym do mediów stwierdzono, że zgon Wesołowskiego nastąpił z przyczyn naturalnych. Co ciekawe, wczoraj dziennik La Repubblica informował, że były duchowny miał mówić o samobójstwie.
Watykański prokurator podjął decyzję o sekcji zwłok Wesołowskiego, która ma być przeprowadzona tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeszcze dzisiaj planowana jest konferencja prasowa, na której zostaną podane wszystkie szczegóły śmierci arcybiskupa-pedofila.
Proces Wesołowskiego rozpoczął się 11 lipca, ale pierwsza rozprawa potrwała zaledwie... 6 minut. Były ksiądz trafił do szpitala, więc kolejne posiedzenie sądu miało odbyć się już po wakacjach. Wesołowskiemu groziło 7 lat więzienia.