Weronika Rosati i Piotr Adamczyk rozstali się trzy miesiące temu. Początkowo uchodzili za wyjątkowo udaną parę - aktorka chciała pomóc swojemu ukochanemu przebić się w niedostępnym dla Polaków Hollywood. Niestety, cieniem na ich relacji położył się wypadek samochodowy, który spowodował Adamczyk, a w którym Rosati poważnie ucierpiała - nie tylko w sensie fizycznym, ale i zawodowym, bo przepadło jej wiele ról i castingów. W wywiadzie dla Vivy przyznała otwarcie, że była to próba, której jej związek nie przetrwał. Zobacz: Rosati: "Przez ostatnie półtora roku musiałam przejść 5 operacji. MÓJ ZWIĄZEK TEGO NIE PRZETRWAŁ"
Kiedy jeszcze byli parą, Rosati i Adamczyk zdobyli duże role w polskim dubbingu filmu animowanego Max and Me, poświęconemu życiu i śmierci św. Maksymiliana Kolbe. Jego premiera zapowiadana jest na przyszły rok. Mimo wzajemnego żalu i pretensji po rozstaniu, będą musieli wziąć udział w promocji filmu.
Weronika jest zła na siebie, że mu pomogła - ujawnia w Fakcie znajoma aktorki. Sama występuje w tym filmie, co oznacza, ze w przyszłości będzie musiała go promować w towarzystwie Adamczyka. Już zapowiedziała producentom, że o pozowaniu do zdjęć z byłym partnerem nie ma mowy. Weronikę drażni, że dużo pisze się o tym, że w filmie gra Adamczyk, a jego rola nie jest tak eksponowana. Przecież to ona wprowadziła go na zagraniczne salony. Teraz bardzo tego żałuje.
Adamczyk oczywiście także ma do niej wielki żal. Przypomnijmy, o co: Adamczyka zabolał wywiad z Rosati w "Vivie". "Uznał to za zdradę"