W piątek dotarła do Polski informacja o śmierci byłego arcybiskupa Józefa Wesołowskiego, który wsławił się tym, że w trakcie swojej "posługi" na Dominikanie molestował seksualnie dziesiątki dzieci. Jego wspólnikiem okazał się wikariusz Wojciech Gil, który groził ofiarom biskupa bronią. Biskup-pedofil miał być pierwszym tak wysokiej rangi duchownym katolickim sądzonym w Watykanie. Pierwsza rozprawa trwała jednak... 6 minut, bo dzień wcześniej Wesołowski trafił do szpitala.
Śmierć Wesołowskiego natychmiast wywołała lawinę pytań o przyczynę zgonu i przyszłość procesu. Prokuratura natychmiast zarządziła sekcję zwłok biskupa. Jak poinformowano w oficjalnym oświadczeniu, Wesołowski zmarł z przyczyn naturalnych.
Pierwsze wnioski z badania makroskopowego potwierdzają naturalne przyczyny śmierci. Wesołowski zmarł na serce - pisze biuro prasowe Stolicy Apostolskiej.
W kolejnych dniach mają być znane wyniki laboratoryjne sekcji. Media podają, że ciało Wesołowskiego znaleziono w piątek o 5:00 nad ranem w jego pokoju w domu penitencjarzy (watykańskich spowiedników).
Uroczystości pogrzebowe Wesołowskiego odbędą się w poniedziałek po południu w kaplicy Gubernatoratu Państwa Watykańskiego. Potem ciało arcybiskupa ma zostać przetransportowane do Polski i tu pochowane. Na razie nie podano jeszcze dokładnego miejsca pogrzebu.
Watykan potwierdził także, że śmierć Wesołowskiego oznacza zamknięcie procesu o pedofilię. Okazuje się, że Kościół w żaden sposób nie odpowie za swojego kapłana, który skrzywdził dziesiątki dzieci i miał na komputerze ponad sto tysięcy (!)niedozwolonych plików.
To oznacza zakończenie jego procesu - potwierdził ks. Ciro Benedettini.
Śmierć biskupa-pedofila zamknęła także drogę dla jakichkolwiek odszkodowań dla ofiar Wesołowskiego oraz skazania jego współpracowników.
Trumnę z ciałem Wesołowskiego wystawiono już w jednej z watykańskich kaplic po to, by wierni mogli się z nim pożegnać.