W show biznesie ciąża jest dla kobiet trudnym okresem. Duża konkurencja i ciągły pęd sprawiają, że celebrytki panicznie boją się wypaść z obiegu. Starają się wtedy zainteresować media życiem prywatnym, jednak uwagę przyciągają tylko do momentu porodu. Od tego momentu znów muszą walczyć uwagę. Obecnie popularną praktyką jest to, żeby nie kończyć okresu połogu na zwolnionych obrotach. Młode znane mamy na wyścigi wracają przed kamery i aparaty fotograficzne. Ten wyścig osiągnął właśnie ekstremum.
Poprzeczkę dla powracających do formy młodych mam podniosła właśnie australijska trenerka fitness i odpowiedniczka Ewy Chodakowskiej - Sophie Guidolin. 26-letnia celebrytka, znana z promocji zdrowego odżywiania i chwalenia się płaskim, umięśnionym brzuchem, w poniedziałek urodziła bliźniaczki, Evie i Arię.
Nawet podczas ciąży Guidolin nie zmniejszała tempa. Do 34. tygodnia nadal odbywała wykańczające treningi z podnoszeniem ciężarów. Przez cały czas chwaliła się na Instagramie świetną kondycją, narażając jednocześnie na krytykę za wycieńczanie organizmu, co mogło zagrażać zdrowiu jej dzieci.
Na dzień przed porodem trenerka pochwaliła się zdjęciem w sportowej bieliźnie, eksponując okazały brzuch. Zaczęła wtedy narzekać, że zbyt rozbudowane mięśnie pleców zaczęły ją boleć pod ciężarem bliźniaczek. Ale już po dwóch dniach od porodu zrobiła kolejne selfie, na którym pokazuje, że jej brzuch wraca do formy.
Dzisiaj mija drugi dzień odkąd urodziłam moje bliźniaczki (Evie i Arię). Ten wpis wymagał ode mnie odwagi, gdyż właśnie wstałam i zaczęłam spacerować po cesarskim cięciu. Próbowałam go uniknąć, ale było DUŻO lepiej niż sądziłam, a rekonwalescencja idzie jak do tej pory fantastycznie.
Dzieci miały po 2,2 kilogramy każde, więc noszenie prawie 5 kilo dzieci jeszcze dwa dni temu to dla mnie powód do dumy. Moje ciało przez to przeszło i udało się. Wiele kobiet, których losy śledziłam przez całą ciążę po dwóch tygodniach już nie mają brzuszka. Ale to jest moja rzeczywistość, a macica po prostu nie znika. Wciąż mam skurcze, które mają doprowadzić ją do normalnego rozmiaru sprzed ciąży.
Mój brzuszek jest jak galaretka, bardzo delikatny w dotyku. Założyłam tą samą parę bielizny, w której się fotografowałam dzień przed porodem. Podróż każdej kobiety jest inna i nie ma w tym nic lepszego czy gorszego. Ta podróż jest moja, dlatego się nią dzielę.
Czy nie pomyślała, że takie promowanie "bycia fit" na każdym etapie ciąży może zaszkodzić jej fankom? Obawiamy się, że wiele dziewczyn postanowi iść w jej ślady.