Gérard Depardieu uciekł do Rosji, gdy uznał, że system podatkowy we Francji "okrada go" z ciężko zarobionych milionów. Zapomniał oczywiście, że wiele z tych milionów zarobił dzięki publicznym dotacjom na jego filmy, finansowanym z podatków. Aktor został powitany z wielkimi honorami przez Władimira Putina. Rosyjskie media uznały go za "wzór dla innych artystów z zachodu". Gwiazdor otrzymał obywatelstwo i... propozycję posady ministra kultury Republiki Mordwińskiej. Depardieu odmówił skromnie stwierdzając, że "jest już ministrem kultury świata".
Aktor z rosyjskim obywatelstwem mimo całej swojej miłości do Putina postanowił jednak zamieszkać w Belgii. Ponoć zdecydował się na kupno willi bliżej byłej ojczyzny, gdyż tak łatwiej jest mu sprzedawać wszystkie posiadłości we Francji. Gwiazdor ma kilka restauracji, willę w Normandii, a nawet zamek z winnicą.
Nie chcę być dłużej częścią Francji. Nawet pomimo tego, że kocham język francuski. Chcę przeciąć wszystkie nici, jakie łącza mnie z tym krajem. Ostatecznie zrywam z Francją - powiedział Depardieu w komentarzu dla magazynu Telegraph.
Wyprzedawanie majątku zapewne trochę potrwa. Od dwóch lat aktor próbuje pozbyć się mieszkania w Paryżu wartego... 50 milionów euro.
Z takimi pieniędzmi można być nawet Rosjaninem.