Tegoroczny bal TVN-u został zdominowany przez oświadczyny Piotra Woźniaka-Staraka, który na oczach setek gości padł na kolana przed Agnieszką Szulim. W tle jednak toczyły się ważne negocjacje, które mogą zakończyć się "transferem dekady". Niespodziewanie na balu pojawiła się, w towarzystwie męża, Grażyna Torbicka. Lubiana dziennikarka, specjalistka od kinematografii, przez całe życie była związana z telewizją publiczną. Żartowała nawet w wywiadach, że ma logo Dwójki wypisane na czole. Nie jest jednak tajemnicą, że z nowymi szefami jest jej nie po drodze. Zresztą również poprzedni nie mieli na nią pomysłu, a na dodatek ciągle zmieniali pory emisji jej programu Kocham kino.
Dyrektor programowy TVN Edward Miszczak próbuje to wykorzystać. Od dawna zabiega o to, by pozyskać Torbicką dla stacji. Ona jednak ciągle nie może się zdecydować.
Grażyna myśli, że gdyby przeszła do którejś z komercyjnych stacji, straciłaby swoją niezależność - mówi jej znajomy z rozmowie z tygodnikiem Życie na gorąco.
Edward Miszczak cierpliwie rozwiewa te obawy, obiecując Grażynie całkowitą swobodę, dowolność w doborze ekipy i wyłączny wpływ na kształt jej programu. Widać, że bardzo mu na niej zależy. Jednak nie wiadomo, czy to wystarczy, by Torbicka zdecydowała się zakończyć 30 lat pracy w TVP.
Co byście jej poradzili? Powinna się zgodzić?