Często dostajemy zabawne pisma od gwiazd i celebrytów, którym nie podobają się różne artykuły i zdjęcia. Tym razem do grona niezadowolonych dołączył Bartosz Węglarczyk, który zapewnia, że wcale nie udzielił z Kingą Rusin wypowiedzi Faktowi o tym, jak za sobą przepadają. Zapewnia, że tabloid to sobie zmyślił. Chodzi o rzekomą wypowiedź, że Kinga jest jego "przewodnikiem po zawiłościach kobiecego świata".
Przy okazji, dziennikarzowi TVN nie spodobało się to, że nazwaliśmy go "panem Ogórkiem". Dlatego w oficjalnym piśmie każe nam natychmiast usunąć to określenie. Boi się chyba, że przylgnie do niego na stałe.
W uzasadnieniu prawnik Węglarczyka tłumaczy, że nie należy spekulować na temat "osobistych stanów emocjonalnych" jego klienta:
Przedstawione spekulacje oraz sugestie dotyczą wyłącznie treści o charakterze prywatnym, to jest Jego relacji z Panią Magdaleną Ogórek oraz Panią Kingą Rusin, a także Jego osobistych stanów emocjonalnych - czytamy. Jednocześnie użyte w Publikacji sformułowanie "pan Ogórek" jest oczywistą próbą zdyskredytowania mojego Mocodawcy w oczach czytelników i stanowi rażące naruszenie Jego dobra osobistego w postaci dobrego imienia, na co nie może on przystać.
Zgadzacie się z nim? Naszym zdaniem "pan Ogórek" brzmi całkiem sympatycznie.