Doda i jej mama, Wanda Rabczewska, udzieliły właśnie Vivie wspólnego wywiadu, w którym opowiadają o walce z chorobą nowotworową i Agnieszką Szulim. Po raz kolejny oskarżają celebrytkę o cyniczne gnębnienie ich rodziny, nawet w Boże Narodzenie. Wanda Rabczewska jest całkowicie pewna, że to prowadzony przez Szulim w TVN-ie program Na językach spowodował u niej raka.
Przyczyną choroby na pewno był stres - wyjaśnia z wywiadzie. Długo zastanawiałam się, dlaczego ja padłam jej ofiarą. Zaczęłam czytać na ten temat opracowania, artykuły. Porozmawiałam też z osobami ze środowiska medycznego i wszyscy powtarzali, że niestety długotrwały stres i traumatyczne przeżycia, jakich doświadczałam w ciągu półtora roku przed chorobą, mogły być jej przyczyną. Nie mogłam od tego uciec, to się nawarstwiało. Już była cisza, a potem znów ktoś telefonuje: "Pani Wando, znów będą o was mówić". I tak co chwilę. Nie jestem osobą publiczną. Ja nawet nie wiem, czemu to miało służyć, dlaczego ktoś na oczach całej Polski roztrząsa moje małżeństwo, moje intymne sprawy i jeszcze angażuje do programu małoletnie dziecko. Czasem czyn boli mniej niż słowo. To przyznaje sam papież. Moi przodkowie nie byli obciążeni nowotworem. A na portalu Polki.pl przeczytałam tekst o doktorze Simentonie, światowej sławy psychoonkologu, który twierdzi, że istnieje ścisły związek pomiędzy długotrwałym stresem i chorobą nowotworową. Męża też to zupełnie rozbiło.
Przypomnijmy, że chodziło o sprawę nieślubnej siostry Doroty, na którą Paweł Rabczewski nie chciał płacić alimentów. Doda, gdy o tym usłyszała, poniżyła publicznie ją i jej matkę. Powiedziała, że "ma czego chciała", bo "rozłożyła nogi" przed jej ojcem. Tego, że ojciec coś między tymi nogami robił, już nie komentowała.
Teraz wskazuje winnych choroby matki - Agnieszkę Szulim i stację TVN:
Mamę totalnie rozłożył na łopatki program "Na językach" - ogłasza w wywiadzie. Żyła w wielkim napięciu, odkąd zaczęły pojawiać się reportaże o jej małżeństwie. Miały zaszkodzić mnie, a dotknęły niewinnych ludzi. Słowem można zabić. A moja mama oddawała tej dziewczynce moje ubrania i pomagała tej kobiecie cały czas, mimo że moi rodzice nie są majętni. Takie właśnie ma złote serce. Tych programów było chyba pięć, jeden w samo Boże Narodzenie. I dużo zwiastunów. Starszą osobę może to wpędzić do grobu.
Po każdym z tych programów byłam kompletnie rozdygotana - wyznaje matka Dody. Bałam się wychodzić na ulicę. Budziłam się w nocy i płakałam.
Zobacz też: Szulim odpowiada Dodzie: "Rozpowszechnia OSZCZERSTWA! Nie jestem odpowiedzialna za chorobę matki Doroty!"