Michał Wiśniewski ma dziwne (choć zrozumiałe) upodobanie do obco brzmiących imion. Nadaje je z swoim kolejnym dzieciom - Xavier, Fabienne, Etienette, Falco Christian (z którym Ania poroniła) a teraz Vivienne Vienna.
Podobnie jak wielu ludzi z nizin Michał stara się zrekompensować sobie nieudane dzieciństwo, odciąć się od tego co było. Sądzi, że w ten sposób zapewni swoim dzieciom ciekawą i szczęśliwą młodość, że te imiona odseparują je jakoś od tego, co sam przeżywał. To znany mechanizm, z długą tradycją w Polsce - przypomnijmy chociażby "niewolnicę Izaurę" na cześć której ochrzczono w latach 80-tych wiele niewinnych dziewczynek.
Na swoim blogu Michał tłumaczy, że musiał pójść za ciosem. Czwarte dziecko po prostu nie mogło się nazywać zwyczajnie:
dlaczego znów dziwaczne imię? no bo jakby to brzmiało? xavier, fabienne, etiennette i zdzisława wiśniewscy? - przekonuje Michał.
Trzeba przynać, że jest w tym pewna logika. Choć są też jakieś etapy pośrednie - Kasia, Marysia, Ania, Patrycja na pewno miałaby lżej w podstawówce niż "Vivienne Vienna".
Popieramy - Domestos Wiśniewski.