_
_
Wczoraj w warszawskim sądzie odbyła się pierwsza rozprawa z powództwa Kamila Durczoka przeciwko tygodnikowi Wprost. Były gwiazdor TVN-u domaga się od wydawcy wielomilionowego odszkodowania za opublikowany w styczniu artykuł na temat mobbingu i molestowania seksualnego w redakcji Faktów.
Na wokandzie pojawiło się nazwisko Doroty Gardias, jednak sama pogodynka nie przyszła wczoraj do sądu.
Nie pojawiłam się na pierwszej rozprawie Kamila Durczoka z powodów osobistych. Po prostu nie mogłam. Na pewno jednak zjawię się na kolejnej - tłumaczy w dzisiejszym Fakcie.
Zapewnia przy okazji, że, w przeciwieństwie do wydawcy programu i dziennikarki, którzy zeznawali wczoraj, nie wie nic o mobbingu i molestowaniu w redakcji. Widać, że chce być lojalna wobec swojej firmy. Twierdzi, że w przeciwieństwie do Omeny Mensah, "nie zna tematu" i nie słyszała nawet plotek o tym, kto molestuje w TVN-ie.
Jestem zaskoczona, że muszę zeznawać, ale powiem przed sądem, że ja w tej sprawie nic nie wiem. Nie znam tematu, nie słyszałam plotek, sama nie byłam ofiarą Kamila Durczoka i nie byłam przez niego molestowana – zapewnia. Kamil musi się bronić i walczyć o swoje dobre imię. Znam go z pracy i łączyły nas relacje koleżeńskie. Czasem robiłam prognozę pogody dla „Faktów”, ale nawet wtedy to nie on mi ją bezpośrednio zlecał. Poza pracą nie mieliśmy żadnych relacji.
_
_