Britney Spears chce wziąć przykład z Angeliny Jolie i wraz ze swoja rodzina odwiedzić Namibię. Piosenkarka uzasadniała swój wybór w wywiadzie dla Dateline NBC:
Kevin zawsze był fanem kultury afro-amerykańskiej i jestem pewna, że będzie się czuł tam jak w domu, rapując z rdzennymi mieszkańcami tego kraju. Poza tym jest tam na pewno wiele cichych i niewybrukowanych ulic, gdzie ja i Sean Preston będziemy mogli sobie pojeździć.
Britney spodobało się również pewne podobieństwo między Kalifornią, a Namibią:
Namibia jest nad oceanem i jest tam dużo piasku. Więc jeśli Sean Preston spadłby z huśtawki na głowę to byłyby mniejsze szanse, że stałaby mu się krzywda. A ostatnio pełno tych wścibskich ludzi zajmujących się ochroną praw dzieci kręciło się wokół nas.
W końcu przyznała, że wybrała Namibię z powodu ostrych ograniczeń nakładanych tam na paparazzi:
Słyszałam, że w Namibii są prawa, które pozwalają żeby gwiazdy mogły mówić czy jakichś dziennikarzy można wpuścić lub nie można wpuścić do tego kraju. To dla mnie ważne, nawet ważniejsze niż dostanie tej samej willi co Angelina Jolie i Brad Pitt.
Przypomnijmy - rząd Namibii wprowadził takie sankcje na dziennikarzy specjalnie dla Angeliny i Brada (Rząd Namibii chroni Angelinę)
, którzy, jak widać chociażby z wypowiedzi Britney, dostarczyli świetnej reklamy temu krajowi.
Trochę to dziwne, że Britney w wywiadzie dla telewizji przyznaje, że liczy się z tym, że jej dziecko spadnie z huśtawki na główkę. I, że w zasadzie jedzie do Namibii dlatego, bo tam takiej sytuacji nie zobaczą ludzie z ochrony praw dziecka... Cóż, w każdym razie wakacje zapowiadają się ciekawie.