O Robercie Biedroniu jest wciąż głośno. Prezydent homoseksualista zasłynął niedawno decyzją o nie wpuszczaniu cyrku do Słupska i zdjęciem portertu Jana Pawła II. Zobacz: Biedroń "obraził uczucia religijne"? Zdjął portret Jana Pawła II! Tym razem niektórzy twierdzą jednak, że powiedział o kilka słów za dużo. W rozmowie z Gazetą Wyborczą przyznał się bowiem do palenia marihuany. Wywiad oburzył jedną z redakcji w Słupsku oraz kilku mieszkańców miasta. Uznali oni, że Biedroń złamał w ten sposób ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii i złożyli doniesienie do prokuratury.
Palę od czasu do czasu. Jestem za. Uwielbiam jej zapach, marihuana sprawia mi przyjemność. Uważam też, że ze względów medycznych powinniśmy ją zalegalizować. To absurd, że w XXI wieku ktoś mi będzie mówił, co mam palić, a czego mam nie palić - powiedział polityk.
Jak podaje Gazeta Wyborcza, prokuratura rejonowa w Słupsku po otrzymaniu doniesienia przekazała ją do Komendy Miejskiej Policji w Słupsku. Dziennikarze skontaktowali się z biurem prasowym prokuratury i spytali, czy prezydent zostanie aresztowany. Ponoć pismo jeszcze nie wpłynęło na policję i nie wiadomo, czy Biedroń odpowie za przyznanie się do palenia marihuany.
Czy prokuratura naprawdę powinna zajmować się takimi sprawami?