Radosław Majdan sporo zyskał na medialnym związku z Małgorzatą Rozenek. Odwrotnie niż celebrytka, przeżywająca ostatnio kryzys wizerunkowy i upodabniająca się do wczesnej Dody. Radosław poczuł się z kolei bardziej pewny siebie. Jak donosi Fakt, za namową narzeczonej podniósł nawet stawkę za pojawienie się na bankiecie. I to o całe 2 tysiące.
Nie jest tajemnicą, że znane osoby na salony wychodzą wcale nie dlatego, że koszmarnie nudzą się w domu, lub są miłośnikami nowych kolekcji butów i torebek - komentuje tabloid. Jeśli już zaszczycają swą osobą tzw. kotlet, każą sobie za to płacić i to w wielu przypadkach naprawdę słono! Dla niektórych gwiazd wychodzenie i pozowanie na ściankach stało się wręcz sposobem na życie, bo nie dość, że na konto wpływa spora suma, to i nowym płaszczem można się pochwalić. Zanim Radek związał się z Małgosią, nie oczekiwał kokosów, potrafił wyjść i otworzyć imprezę za jedyne 3 tysiące złotych.
Małgorzacie nie podobała się ta stawka. Ona sama w szczytowym momencie kariery mogła zażądać nawet 10 tysięcy. To już przeszłość jednak celebrytka uznała, że Radosław sprzedaje się zbyt tanio. Doradziła mu podniesienie stawki do 5 tysięcy złotych. Jednak niektórzy organizatorzy płacą mu nawet po 8 tysięcy.
Jak donosi tabloid, to tyle, ile za wyjście bierze Anna Mucha i tylko o tysiąc złotych mniej od Małgorzaty Sochy. Była żona Majdana, Doda, nie rusza się z domu za mniej niż 10 tysięcy złotych.