25 października odbędą się wybory parlamentarne, nadchodzi więc najgorętszy okres kampanii wyborczych. Ewa Kopacz i Beata Szydło jeszcze intensywniej "wychodzą do ludzi".
Najbliższy poniedziałek będzie punktem kulminacyjnym kampanii. Obie kandydatki spotkają się podczas debaty. Początkowo program planowano na niedzielę, ale przełożono go na kolejny dzień. Program zacznie się o 20:00 i będzie transmitowany w TVP1, TVP Info, Polsat News i TVN24.
Wiadomo już, że debatę poprowadzi zespół prezenterów: Justyna Pochanke z TVN-u, Piotr Kraśko z TVP1 i Jarosław Gugała z Polsatu. Taki wybór nie spodobał się części konserwatywnych publicystów i blogerów, którzy dają wyraz niezadowoleniu w mediach społecznościowych.
Dlaczego nie ma dziennikarzy wśród prowadzących poniedziałkową debatę? - zakpił na Twitterze publicysta wSieci, Stanisław Janecki.
Podsumujmy: PiS zgodził się na "debatę" prowadzoną przez 3 skrajnych platformersów i "wypiął się" na TV Republikę. Mistrzowie negocjacji - napisał Samuel Pereira piszący dla Gazety Polskiej Codziennie.
Niezadowolonym publicystom odpowiedział na Twitterze szef sztabu wyborczego PiS, Stanisław Karczewski.
Mieliśmy do wyboru: godzimy się na narzuconych prowadzących debatę, albo się nie godzimy i debaty Szydło - PEK nie ma.
Debata jest krytykowana także z lewej strony. Protestują komitety Zjednoczonej Lewicy i Nowoczesnej, które uznały że największe stacje telewizyjne faworyzują PO i PiS. Krajowa Rada radiofonii i Telewizji odrzuciła skargę i potwierdziła, że telewizja publiczna ma prawo "do organizowania innych niż określone w rozporządzeniu KRRiT przedsięwzięć programowych - z uwzględnieniem całokształtu zobowiązań prawnych nadawcy publicznego".