Obrońcy Dariusza K. od ponad roku starają się wyciągnąć swojego klienta z aresztu za kaucją i podważyć zgromadzone przez sąd dowody. Uciekają się przy tym do argumentów równie rozpaczliwych co słynny "laryngospazm" Madzi z Sosnowca. Kluczowe dla wyroku Dariusza K. jest podważenie ekspertyzy, wykazującej, że celebryta zażywał kokainę wcześniej niż 3 godziny przed wypadkiem, w którym zginęła przechodząca przez pasy niewinna kobieta.
Polskie prawo zakłada bowiem, że jeśli kierowca wsiada do auta pod wpływem alkoholu, narkotyków lub innych środków odurzających, to liczy się z tym, że może kogoś zabić. Działa więc z premedytacją. W takiej sytuacji wyrok w zawieszeniu jest niemożliwy. Celebrycie za zabicie kobiety pod wpływem kokainy grozi do 12 lat więzienia.
Obrońcy próbują obalić ekspertyzę, argumentując, że celebryta jest alkoholikiem, z wszytym pod skórą esperalem. Linię obrony oparli na twierdzeniu, że esperal podobno opóźnia rozkład kokainy w organizmie, więc Dariusz K. wciągał ją dużo wcześniej przed wypadkiem, a konkretnie poprzedniego dnia.
Biegły toksykolog Zbigniew Wawer w rozmowie z Faktem nie kryje oburzenia tą manipulacją.
Nie może się wykpić tym argumentem! Esperal nie może opóźniać rozkładu kokainy. On w ogóle nie ma z tym nic wspólnego! To tak jakby mówić, że biegunka ma wpływ na ból zęba - tłumaczy biegły. Obrona chce wprowadzić element niepewności. Każdy inny biegły zgodzi się z moją opinią, bo z dowodami nie ma co dyskutować. Ale oni liczą, że może będzie mniej stanowczy i zacznie spekulować. Ale to zwyczajnie, po ludzku, jest nie w porządku.
_
_