W październiku ubiegłego roku sąd uznał, że Oscar Pistorius jest winny "nieumyślnego spowodowania śmierci" swojej dziewczyny, Reevy Steenkamp. Proces sportowca-mordercy śledziły media na całym świecie, a gdy ogłoszono wyrok, wielu komentatorów było zdania, że jest nieadekwatny do popełnionej zbrodni. Południowoafrykańską prokuratura żądała bowiem dla niego 25 lat pozbawienia wolności za morderstwo z zimną krwią. Ostatecznie Pistoriusa skazano jedynie na 5 lat więzienia.
Po zaledwie roku odsiadki Pistorius wyszedł wczoraj z więzienia i został przewieziony do... luksusowej willi swojego wujka. Transport sportowca odbył się nocą, w ścisłej tajemnicy. Policja obawiała się protestów i prób zatrzymania konwoju. Sąd zadecydował, że biegacz spędzi 5 lat zamknięty w domu. Założono mu specjalną bransoletkę na nogę i przydzielono dwóch strażników.
Rodzice zamordowanej Reevy Steenkamp nie skomentowali uwolnienia Oscara. Z mediami skontaktował się natomiast jego bogaty wujek, który powiedział:
Jesteśmy szczęśliwi, że Oscar jest w domu. Przeszliśmy piekło. Teraz spędzi resztę kary bezpieczny razem z rodziną.
Nie balibyście się na ich miejscu spać w domu z mordercą? Chociaż trochę.