O północy z piątku na sobotę zaczęła się cisza wyborcza, czyli okres, gdy media nie mogą publikować tekstów związanych wyborami parlamentarnymi. Za złamanie przepisu grożą wysokie kary finansowe.
Choć cisza potrwa do godziny 21:00 w niedzielę - o ile nie zostanie przedłużona - Gazeta Wyborcza najwyraźniej postanowiła w sprytny sposób ominąć zakaz. W jej weekendowym wydaniu pojawił się wywiad z Dariuszem Michalczewskim, który zdradza swoje polityczne sympatie.
W papierowym wydaniu dziennika zamieszczono takie wypowiedzi sportowca, które nie wskazują wprost, na którą partię zagłosuje. Inna wersja tekstu, która pojawiła się w serwisie internetowym, ujawnia już bardzo konkretne wybory.
Rozmowa z Michalczewskim dotyczyła większości kluczowych kwestii poruszanych przez polityków podczas kampanii wyborczej: możliwości otwarcia granic dla uchodźców, praw mniejszości seksualnych i działalności charytatywnej. W końcu padło konkretne pytanie, na kogo zagłosuje. Wersja drukowana przedstawia odpowiedź: Nie powiem, ale przecież każdy ma oczy, widzi, co jest dookoła. Jednakże w internecie pojawiła się wersja nieocenurowana.
To kolejny przypadek, gdy Gazeta Wyborcza zostaje oskarżona o złamanie ciszy wyborczej. Prawie rok temu przed drugą turą wyborów samorządowych w okładkowym komentarzu pojawił się apel wiceredaktora naczelnego na temat głosowania, wymierzony przeciwko jednej z partii.