W minioną sobotę na scenie Teatru Kępa odbyła się warszawska premiera spektaklu Diwa z Edytą Herbuś i Małgorzatą Bogdańską w rolach aktorek wywodzących się z dwóch pokoleń. Starsza zarzuca młodszej, granej przez Herbuś, że brakuje jej warsztatu, a doświadczenie zdobywała w telenoweli. Można więc powiedzieć, że Edyta zagrała właściwie siebie.
_**Myślę, że zawsze było takie uogólnianie**_ - narzekała w Dzień Dobry TVN tuż przed spektaklem. Opinie, wynikające z uprzedzeń, są krzywdzące.
Herbuś od lat broni swojej koncepcji "aktorstwa instynktownego", która do tej pory jakoś nie przekonywała reżyserów. Jej karierę odmienił dopiero spektakl Diwa, początkowo wystawiany na scenie niszowego katowickiego Teatru Żelaznego. Dopiero po kilku miesiącach ekipa zdecydowała się zaprezentować sztukę wybrednej warszawskiej publiczności.
Z tej okazji Herbuś zaprosiła ekipę telewizji śniadaniowej do swojej garderoby.
Z jednej strony jestem totalnie przerażona, że zobaczę te wszystkie warszawskie twarze - wyznała tancerka. Wszystko dzisiaj układa się nie tak, wszystko jest przeciwko, ale mam nadzieję, że możemy to potraktować jako dobry omen. Bardzo fajnie się złożyło, że zagraliśmy parę spektakli przed spotkaniem z warszawską publicznością, bo dziś czuję się taka dopieszczona.
Edytę tradycyjnie wspierał jej chłopak, reżyser Mariusz Treliński oraz mama Otylia. Zobacz: Herbuś z Trelińskim na premierze "Diwy" (ZDJĘCIA)