Oprah Winfrey ma w Stanach Zjednoczonych status absolutnej gwiazdy i w wielu rankingach plasuje się w ścisłej czołówce rozpoznawalności, obok Elvisa Presleya i Michaela Jacksona. Królowa telewizji jest potężna także z powodu swojego majątku i luksusowych rezydencji. Mimo kilku romansów, Oprah nigdy nie zdecydowała się na założenie rodziny. Przypomnijmy: "Gdybym miała dzieci, na pewno by mnie NIENAWIDZIŁY!"
Od dwóch dni Oprah jest jednak w centrum zainteresowania z powodu 35-letniego Calvina Mitchella, taksówkarza z Nowego Jorku, który twierdzi, że... jest jej synem. Mężczyzna trochę mija się z prawdą, bo Oprah formalnie nigdy go nie adoptowała, ale podobno sponsorowała jego edukację przez kilkanaście lat.
Sprawa wyszła na jaw w dość widowiskowy sposób - Calvin czekał na Winfrey pod studiem telewizyjnym i zaatakował gwiazdę po wyjściu z nagrania.
Bardzo przepraszam, przepraszam cię, ale to była jedyne droga, żeby się do ciebie zbliżyć - powiedział Mitchell.
Oprah zamienia z nim kilka słów. Chłopak zostawił nawet swój numer telefonu - "na wypadek gdyby chciała się z nim skontaktować". Zdążył już udzielić kilku wywiadów.
Chcę zapytać Oprah czemu mnie zostawiła. Ciągle jestem pusty w środku, wciąż czegoś szukam. Chcę tylko zrozumieć - powiedział.
Calvin twierdzi, że Oprah zwróciła się do jego matki z propozycją adopcji, gdy miał 11 lat. Mimo że nigdy nie dotrzymała obietnicy, przez kilkanaście lat finansowała jego edukację i wysyłała drogie prezenty. Gwiazda nie komentuje tych informacji.