Pod koniec zeszłego miesiąca Centrum Zdrowia Dziecka poinformowało o zakończeniu współpracy z doktorem Markiem Bachańskim, który w instytucji wprowadzał eksperymentalną metodę leczenia padaczki z użyciem leczniczej marihuany. Po zawieszeniu tej praktyki w lipcu tego roku Bachański próbował wynegocjować zmianę decyzji w Ministerstwie Zdrowia. Nikt się z nim jednak nie skontaktował, a w odpowiedzi dostał wezwanie do prokuratury. Ostatecznie Centrum zwolniło go dyscyplinarnie.
Według Bachańskiego skutki tej decyzji są tragiczne, a za - jego zdaniem - błąd Centrum Zdrowia Dziecka zapłacili pacjenci. W wywiadzie dla Metro Warszawa lekarz powiedział, że jeden jego pacjent już zmarł, gdyż nie kontynuowano terapii.
Co miesiąc przyjmowałem od 50 do 70 ciężko chorych. Teraz oczywiście ktoś ich przejmie, ale ja broniłem ich ostatniej szansy. I wiem, że część z nich nie ma gdzie pójść w tym momencie - powiedział. Ja pomogłem swoim pacjentom. Mogę mówić o faktach. Nigdy z moim udziałem nie był prowadzony eksperyment leczniczy z zastosowaniem leków zawierających kanabinoidy.
Ja leczyłem skrajnie ciężko chorych pacjentów, ordynując im leki zawierające marihuanę leczniczą, dopuszczone do obrotu w innych krajach UE. Podkreślam, za każdym razem procedura importu docelowego leków odbywała się za pełną wiedzą i zgodą moich przełożonych w CZD, konsultanta krajowego z zakresu neurologii dziecięcej oraz urzędników Ministerstwa Zdrowia.
Faktem także jest, że mniej więcej w połowie bieżącego roku otrzymałem od moich przełożonych zakaz ordynowania leków zawierających marihuanę leczniczą. Kolejnym faktem jest, że rodzice jednego z moich ciężko chorych pacjentów na padaczkę lekooporną mniej więcej w tym samym czasie podpisali zgodę na wdrożenie terapii z zastosowaniem leków zawierających marihuanę leczniczą. Niestety, moi przełożeni w CZD nie wyrazili zgody na rozpoczęcie leczenia w tym przypadku. Niestety, dzisiaj ten pacjent nie żyje. Nie przeżył ciężkiego napadu choroby.
Czy osoba, która zabroniła leczenia odpowie za tę śmierć? Niestety, pewnie nawet nie czuje się winna.
Bachański twierdzi, że działania przeciwko niemu były podejmowane już wcześniej. Zapowiada, że sprawa dyscyplinarnego zwolnienia znajdzie finał w sądzie.
Już od dłuższego czasu szukano czegoś na mnie i to jest element tej układanki. Więcej o tym będzie mówił mój adwokat. U niego są wszystkie dokumenty.