Kilka dni temu ukazała się książka Łukasza Maciejewskiego _**Aktorki. Portrety**_. 14 aktorek, m.in Jadwiga Barańska, Iga Cembrzyńska, Krystyna Janda i Grażyna Szapołowska opowiedziało autorowi o swoim życiu. Szapołowska pojawiła się na promocji książki i opowiedziała o jeszcze jednym wydarzeniu ze swojego życia. Na spotkaniu z czytelnikami zdradziła kulisy swojego rozwodu z dyplomatą Pawłem Potoroczynem. W 1995 roku zawiesiła dla niego karierę aktorską i wyjechała do konsulatu w Los Angeles, gdzie jej mąż pełnił funkcję attache kulturalnego. Aktywnie zabiegał wtedy o przyznanie Andrzejowi Wajdzie honorowego Oscara.
Miałam depresję, bo udawałam żonę dyplomaty i bawiłam się w dyplomację - wspomina Szapołowska. Aktor umiera, gdy nie tworzy, taka jest prawda.
Na jednym z przyjęć pojawił się Sylvester Stallone. Jednocześnie z Grażyną wyszli na papierosa. Mąż aktorki bardzo chciał go poznać.
Jak zobaczyłam Sylvestra Stallone, to pomyślałam sobie: idę z nim zapalę papierosa - wspomina Szapołowska. Nie podeszłam do niego, ale stanęłam przy takim wysokim stoliku, o który można oprzeć się łokciem, zapaliłam sobie papierosa i w tym momencie podszedł do mnie mój mąż. Mówi tak: "Słuchaj, przecież tu jest wielki Sylvester Stallone, ja muszę go poznać". Pomyślałam sobie: "No dobrze, to chodź, poznam cię z nim". Sylvester, jak to Sylvester - miałam na sobie wąską spódniczkę i wysokie szpilki - od czasu do czasu, paląc papierosa, spoglądał na dół i do góry. Podeszłam i powiedziałam tak: "Czy mogę panu przedstawić mojego męża, który jest attaché kulturalnym w Los Angeles? Jest dyplomatą i chciałby pana poznać".
Szybko tego pożałowała, bo mąż wprawił ją w takie zakłopotanie, że od razu postanowiła się z nim rozwieść.
W tym momencie mój mąż powiedział coś takiego: "Panie Stallone, ja mam niezwykły szacunek dla pana, ja jestem w panu zakochany, ale nie tylko ja - cała Polska, bo dzięki panu narodziła się u nas Solidarność" - opowiada zażenowana aktorka. I ja w tym momencie wiedziałam, że się rozwiodę.