W lipcu informowaliśmy o tragicznej śmierci nastoletniego syna Nicka Cave'a. Policja w Sussex znalazła nieprzytomnego i ciężko rannego Arthura pod klifem nazywanym Ovingdean Gap. 15-latek w bardzo ciężkim stanie został natychmiast przewieziony do szpitala w Brighton. Tam niestety zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
Początkowo prowadzący dochodzenie w sprawie śmierci funkcjonariusze twierdzili, że śmierci "nie była ani samobójstwem, ani morderstwem, ale bardzo nieszczęśliwym wypadkiem". Wczoraj sąd ogłosił wyniki sekcji zwłok oraz badan toksykologicznych. Wynika z nich, że będący pod wpływem LSD Arthur Cave sam skoczył z klifu.
Z zeznań świadków wynika, że Artur szedł wzdłuż linii przepaści i niespodziewanie runął w dół. Dochodzenie ujawniło także, że nastolatek od roku miał problemy w szkole. Syn wokalisty zaczął brać narkotyki w wieku 14 lat i zanim rodzina zdążyła zorientować się, z jakim zmaga się problemami, było już za późno.