Dokładnie za rok w USA odbędą się wybory prezydenckie. Barack Obama piastuje najwyższy urząd w kraju drugą kadencję i zgodnie z amerykańską konstytucją nie może startować w zbliżającej się kampanii.
Główna walka rozstrzygnie się między Hillary Clinton z Partii Demokratów a Donaldem Trumpem z Partii Republikańskiej. W praktyce oznacza to, że kandydaci będą się wzajemnie obrażać i publicznie wyciągać brudy z przeszłości.
Niedawno żona byłego prezydenta Billa Clintona zarzuciła konserwatywnemu miliarderowi, że jest rasistą. Zasugerowała też, że nosi tupecik. Na pierwszy zarzut Trump szybko odpowiedział, że jego konkurentka jest "desperatką". Wczoraj wziął odwet za drugą sprawę i w wywiadzie radiowym zasugerował, że... Hillary nosi perukę.
W lubianym przez konserwatystów programie radiowym Trump rozmawiał z gospodarzem, Markiem Levinem:
- Porozmawiajmy teraz o Demokratach, o Hillary Clinton - zaczął Levin. Szczerze, nie mam pojecia na czym polega jej urok. A pan?
- Ma nową fryzurę, zauważył pan dzisiaj? - odpowiedział Trump.
- To się nazywa "peruka".
- Peruka?
- Myślę, że tak. To nic osobistego. Nie mam nic przeciwko perukom, niech ludzie noszą na cokolwiek mają ochotę.
- Byłem naprawdę zszokowany, gdy ją zobaczyłem. Ma pan rację. Była obfita. Jej włosy stały się zwarte.
Zaraz po wywiadzie internauci zaczęli porównywać stare i nowe zdjęcia Clinton.
W sprawie prędko wypowiedziała się osobista stylistka Hillary, Santa Nikkels, która prowadzi ekskluzywny salon w Nowym Jorku:
Ludzie mówią różne rzeczy i nie należy im wierzyć - powiedziała. To z całą pewnością bzdura. To naprawdę śmieszne.
Porównajcie zdjęcia Hillary. Widzicie jakąś różnicę?