Od dwóch dni w mediach głośno jest o rodzinie Dzikowskich z Poznania. Dotychczas nikomu bliżej nieznani rodzice i czwórka ich dzieci prawie z dnia na dzień stali się nowymi "gwiazdami Internetu" po tym, jak podjęli decyzję o transmitowaniu swojego życia prywatnego 24 godziny na dobę. Dzikowscy zainstalowali w swoim domu 12 kamer, które śledzą ich na każdym kroku. Nagrania udostępniane są na założonej przez Dzikowskich stronie internetowej.
"Basia i Mietek" są rodzicami Kacpra, Weroniki, Dawida i Sandry oraz opiekunami kilku zwierząt, o których też można przeczytać na ich stronie internetowej. Sześcioosobowa rodzina transmituje w Internecie swoje życie prywatne a kamery ustawione są we wszystkich pomieszczeniach za wyjątkiem łazienki. "Prywatny "Big Brother"" rozpoczął się 1 listopada.
W rozmowie z portalem Wirtualne Media Mieczysław Dzikowski wyjaśnił, że dzieci (w tym dwójka nastolatków) od początku wiedziały o całym przedsięwzięciu. Gdy pytają, dlaczego ich życie transmitowane jest w sieci, ojciec odpowiada, że "to dla ich dobra":
Oswajaliśmy dzieci z myślą, że w domu będą kamery. Chcieliśmy zamontować kamery na czas remontu, żeby internauci widzieli, jak przebiega - powiedział. Starszy syn ewentualnie pyta, po co w domu kamery. Mówię mu wtedy, że to jest dla nas, żebyśmy mogli normalnie żyć, wyjść na prostą.
Dochody z transmisji życia w Internecie mają Dzikowskim wystarczyć na wykupienie lokalu, w którym aktualnie mieszkają i które oglądają internauci.
Zwracaliśmy się do ośrodków pomocy społecznej i odbijaliśmy się od muru. Pomysł na internetowy reality show jest formą sprzeciwu wobec tego systemu. Sami zainwestowaliśmy swoje pieniądze. Może się to nie podobać, ale krzywdy nikomu nie robimy - wyjaśnia ojciec czwórki dzieci.
Podobnego zdania jest jego żona, Barbara Dzikowska, która uważa, że to uczciwy sposób na zarobienie dostatecznej sumy pieniędzy:
Chcemy na tym zarobić, proste. Dla siebie i dla dzieci. Krzywdę własnym dzieciom robią ci, którzy siedzą cicho. Chcemy sami zarobić pieniądze uczciwie - powiedzieli Dzikowscy w rozmowie z Faktami TVN.
Wygląda na to, że Dzikowscy mają też inny cel: na stronie internetowej widnieje informacja, że chcą zorganizować "bieg na ponad milion osób" i właśnie przez Internet rozpoczęli poszukiwanie firm gotowych sfinansować przedsięwzięcie.
Sprawą już zainteresował się Rzecznik Praw Dziecka. Do biura RPD którego wpływa coraz więcej skarg na działalność Dzikowskich.
Godzi to w dobra osobiste małoletnich, narusza ich prawo do ochrony wizerunku i prywatności, może również nieść za sobą bezpośrednie zagrożenie dla życia i bezpieczeństwa dzieci - wyjaśnił Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka.
Wysyła sprawę do sądu? Niech sobie robi, co chce - skomentowała Barbara Dzikowska.
Dzięki udostępnionemu adresowi do mieszkania Dzikowskich kilkukrotnie zamówiono już dostawy jedzenia oraz... prostytutki.