Choć wszystkie media mówią o ataku terrorystów na salę koncertową Le Bataclan, gdzie zginęło 100 ofiar, mało kto potrafi sobie wyobrazić koszmar, jaki rozegrał się w środku zanim zainterweniowała policja. Wczoraj na Facebooku poruszającą relację zamieściła jedna z osób, które przeżyły zamach. Wpis Isobel Bowdery polubiło już ponad 2,1 miliona internautów, w tym Mark Zuckerberg i jego siostra Randi. Tekst udostępniono też ponad 641 tysięcy razy.
Isobel dołączyła do wpisu zdjęcie swojej poplamionej krwią bluzki, w której poszła na koncert. Przeczytajcie, co się wydarzyło w Le Bataclan:
Nigdy nie pomyślisz, że to może przydarzyć się tobie - czytamy. To był po prostu piątkowy wieczór na koncercie rockowym. Atmosfera przepełniona szczęściem, wszyscy tańczyli i uśmiechali się. I wtedy przez główne wejście _mężczyzna wszedł i zaczął strzelać, a my naiwnie wierzyliśmy, że to była część show._
To nie był po prostu atak terrorystyczny, to była masakra. Dziesiątki ludzi zostało zastrzelonych tuż przede mną. Kałuże krwi pokryły podłogę. Płacz dorosłych mężczyzn, trzymających w ramionach martwe ciała swoich dziewczyn, rozdzierał mały klub muzyczny. Zniszczone przyszłości, pogrążone w żałobie rodziny. W jedną chwilę.
Zszokowana i osamotniona, udawałam martwą ponad godzinę. Leżałam wśród ludzi, którzy widzieli swoich nie ruszających się ukochanych... Wstrzymywałam oddech. Starałam się nie ruszać, nie płakać - żeby nie okazać tym mężczyznom lęku, który tak pragnęli zobaczyć. Miałam ogromne szczęście, że przeżyłam. Ale wielu się to nie udało. Ludzie, którzy pojawili się tam z tych samych powodów co ja - żeby bawić się w piątkową noc - byli niewinni. Ten świat jest okrutny.
Działania takie jak to powinny uzmysłowić nam zepsucie ludzkości. Obrazy tych mężczyzn krążących wokół nas niczym sępy będą mnie nawiedzać do końca życia. Sposób, w jaki precyzyjnie mierzyli w postrzelonych ludzi wokół miejsca dla publiczności - gdzie ja byłam na samym środku - bez zważania na ludzkie życie. To nie wydawało mi się rzeczywiste. Czekałam na chwilę, gdy ktoś mi powie, że to tylko koszmar.
Ale bycie ocalałą z tego horroru pozwala mi rzucić światło na bohaterów. Na mężczyznę, który mnie pocieszał i ryzykował życie próbując osłonić mój mózg, kiedy ja szlochałam. Na parę, której ostatnie słowa pełne miłości pozwalały mi wierzyć w dobro na świecie. Na policję, której udało się uratować setki ludzi. Na obcych ludzi, którzy zabrali mnie z ulicy i tulili przez 45 minut, kiedy naprawdę wierzyłam, że chłopak, którego kochałam, nie żyje. Na rannego mężczyznę, którego z nim pomyliłam. A kiedy poznałam, że to nie Amaury, przytulił mnie i powiedział, że wszystko będzie w porządku, choć sam był sam i przerażony.
Na kobietę które otworzyła swoje drzwi przed ocalałymi. Na przyjaciela, który zaproponował mi schronienie i poszedł kupić mi nowe ubrania, żebym nie musiała nosić tej zakrwawionej bluzki. Na Was wszystkich, którzy wysłaliście mi pełne troski słowa otuchy. To wy pozwalacie mi wierzyć, że ten świat ma możliwość stać się lepszy. Że nie pozwolimy, żeby to wydarzyło się ponownie.
Ale większość myśli kieruję do 80 ludzi, którzy zostali zamordowani w tamtym klubie, którzy nie mieli tyle szczęścia, którzy nie obudzili się dzisiaj. Do tego całego bólu, przez który przechodzą ich przyjaciele i rodziny. Tak mi przykro. Nic nie jest w stanie złagodzić tego bólu.
Czuję się uprzywilejowana, że byłam tam gdy oddawali ostatnie tchnienia. Naprawdę wierzyłam, że do nich dołączę. Przyrzekam, że ich ostatnie myśli nie dotyczyły bestii, które były sprawcami tego wszystkiego. Myśleli o ludziach, których kochali. I kiedy leżałam w krwi obcych ludzi, czekając na nabój, który zakończy mój ponad 22-letni żywot, przed oczami miałam twarze wszystkich, których kiedykolwiek kochałam, i którym wyszeptałam "kocham cię". W kółko i w kółko. Myślałam o najpiękniejszych momentach mojego życia. Pragnęłam, żeby wszyscy których kocham, wiedzieli, jak mocno ich kochałam. Chciałam, żeby wiedzieli, że nie ważne, co się ze mną stanie, wciąż wierzyli w dobro w ludziach. Żeby nie pozwolili tamtym ludziom wygrać.
Ostatniej nocy życie wielu zmieniło się na zawsze. To od nas zależy czy będziemy lepszymi ludźmi. Żeby przeżyć takie życie, o jakim marzyły niewinne ofiary tej tragedii, a jakich niestety nie będzie im dane doświadczyć. Spoczywajcie w pokoju, aniołowie. Nigdy nie zapomnimy o was.