Jarosław Kret najwyraźniej wyparł już z pamięci swój udział w programie Gwiazdy tańczą na lodzie sprzed ośmiu lat. Zresztą nie on jeden. Justyna Steczkowska też wolałaby o tym zapomnieć. Przypomnijmy: Steczkowska u Szulim: "Wolałabym nie pamiętać o "Tańcu na lodzie""
Być może dlatego na wszelki wypadek odmawia producentom Tańca z gwiazdami.
Już ze trzy razy mi proponowano, ale ja się do tego nie nadaję. Nie umiem tańczyć i nie chcę zrobić z siebie idioty - wyjaśnia w tygodniku Twoje Imperium. Nie jestem do tego stworzony. Są granice, których nie przekroczę, by nie zostać uznanym za śmiesznego.
Na to już chyba trochę za późno. Przypomnijmy jego najsłynniejszy wywiad: "Muszę poradzić sobie sam ze sobą"
Ostatnio też nie było lepiej. Kret rozbawił czytelników Faktu wyznaniem, że boli go, gdy nie w godzinach popołudniowych nie może zjeść na mieście jajecznicy ani omletu.
Na szczęście, jak wyznaje w tabloidzie, może być także zupa-krem.
Jestem dzieckiem natury, staram się żyć w zgodzie z jej rytmem. Myślę ekologicznie - chwali się pogodynek. Musimy jeść świadomie i żyć świadomie. Uwielbiam zupy dyniową i pomidorową w postaci kremu. Lubię sałatki z nasionami, orzechy. Mam bardzo lekką dietę. To jest kuchnia śródziemnomorska i orientalna. Przyznaję, że czasem nie mogę się powstrzymać od słodyczy. Przepadam za szarlotką, sernikiem krakowskim i dobrą chałwą.
Przy okazji wyszło też na jaw, że Kret zapomniał także o tym, jak oświadczył się Beacie Tadli na łamach Vivy.
Z Beatą nie wpuszczamy nikogo do naszego życia prywatnego - zapewnia teraz. Dostawaliśmy propozycje, żeby zrobić okładkę w kilku gazetach, ale już wszyscy wiedzą, że od tego stronimy. Nie chcę opowiadać o prywatności.
To jednak pewna nowość. Przypomnijmy: Kret o matce swojego syna: "NIE KOCHAŁEM JEJ!"