11-leni syn Edyty Górniak chodzi do francuskiej szkoły. Piosenkarka zapisała go tam, bo chciała, by od dzieciństwa miał kontakt z tym językiem i kulturą. Nie bez znaczenia był także fakt, że szkoła znajduje się bardzo daleko od domu jej byłego męża. Dzięki temu Edyta mogła mu robić publiczne wyrzuty, że przez niego Alan spóźnia się na lekcje. Teraz oczywiście nie ma to już znaczenia.
Przypomnijmy: "Mój były mąż SZKODZI ALANOWI!"
Po tragicznych zamachach w Paryżu Edyta zaczęła jednak rozważać, czy to na pewno był dobry pomysł. Mówi o tym w dzisiejszym Fakcie.
Francja jest mi szczególnie bliska. Kiedy zakomunikowano, że ich granice zostaną zamknięte, to dodatkowo uświadomiłam sobie, że mój syn chodzi do francuskiej szkoły i być może w ogóle Francja jest pod obstrzałem - zastanawia się na łamach tabloidu. Nie tylko samo państwo i jego granice, ale może ambasady i szkoły również? Może to niebezpieczne teraz posyłać dziecko do takiej szkoły?
Jak ujawnia Edyta, seria terrorystycznych zamachów, w których zginęły 132 osoby, dotknęła ją osobiście.
_**Poranek po zamachu w Paryżu rozpoczęłam od modlitwy**_ - mówi w tabloidzie. Wydarzenia te po raz kolejny uświadomiły mi, jak ważne jest to, że żyjemy, że jeszcze tyle rzeczy możemy stworzyć i na tyle istnień wpłynąć. Takie momenty są tak szalenie mocne, że muszą nam przypomnieć o wartości życia. Przez pęd, który został nam narzucony, zapominamy o pięknych i malutkich rzeczach, które nas otaczają.