O spektaklu Śmierć i dziewczyna wystawianym w Teatrze Polskim we Wrocławiu usłyszała cała Polska. Jeszcze przed premierą na informację o występujących w nim aktorach porno zareagowała "krucjata różańcowa". Nie tylko zapowiedziano modlitwy pod teatrem, ale wezwano też ministra kultury do interwencji.
Nowemu ministrowi i wicepremierowi Piotrowi Glińskiemu bliżej do różańca niż pornografii, zrobił więc co mógł, żeby odwołać premierę. Spektakl jednak wystawiono i zebrał on owacje na stojąco. Dyrektor teatru - i jednocześnie poseł Nowoczesnej - Krzysztof Mieszkowski zadedykował je ministrowi i poprosił go o dymisję ze stanowiska.
Sprawa pornografii w teatrze nie dotyczy jedynie ministerstwa kultury, ale zaangażowała całe środowisko Prawa i Sprawiedliwości. Na łamach prawicowego magazynu wSieci o Śmierci i dziewczynie napisała Marta Kaczyńska.
Nie ulega wątpliwości, że porno w Teatrze Polskim automatycznie degraduje to miejsce, w prymitywny sposób zrywając z istotą sztuki i brutalnie łamiąc szczęśliwie jeszcze powszechnie poważane normy społeczne, usankcjonowane w powszechnie obowiązujących przepisach prawa - napisała.
Teatr jako element tzw. sztuki wysokiej niezależnie od świadomości jego twórców jest narzędziem kształtowania postaw społecznych - jednym z generatorów szeroko pojętej kultury. Może tę kulturę modyfikować, ale przede wszystkim winien ją podtrzymywać.
Zdaniem Marty Kaczyńskiej o "geniuszu prawdziwego twórcy dramatu i autorów spektaklu świadczy umiejętność wyważenia braku dosłowności".
Chyba nie wybierze się na ten spektakl.
Ostatnio Marta przyszła na premierę Kordiana w Teatrze Narodowym, z łysym mężczyzną, z którym podobno coś ją łączy.