Piotr Liroy-Marzec został posłem nowej kadencji Sejmu z ramienia ugrupowania Kukiz '15. Na tę okoliczność dodał nawet do swojego nazwiska używany od 20 lat pseudonim - nie wszyscy wiedzieli przecież, jak naprawdę się nazywa. Jak widać, ta strategia się opłaciła. Zobacz: Tak wyglądał pierwszy dzień posła Liroya w Sejmie (ZDJĘCIA)
44-letni raper udzielił właśnie wywiadu TVN 24, w którym zapewnia, że polityką interesuje się od dawna, a w swoich utworach zawsze poruszał kwestie istotne społecznie.
- Pamiętam, że Joanna odetchnęła nawet z ulgą, bo ile razy można słuchać przy stole rozmów o polityce. Przychodzi taki czas, kiedy myślisz sobie: "musisz coś z tym kur..a zrobić". Do tej pory walczyłem słowem na moich płytach, ale to już za mało. Trzeba uświadomić ludziom, że dużo rzeczy po 1989 roku zostało spieprzonych - wspomina podjęcie decyzji o kandydowaniu do Sejmu i dodaje, że wcześniejsze spotkanie z Januszem Palikotem nie przekonało go do wejścia w politykę.
- Nigdy nie chciałem zapisać się do Twojego Ruchu. To była dziwna historia. Pewnego ranka obudziłem się, włączyłem telefon i zobaczyłem masę nieodebranych połączeń z nieznanych mi numerów. Włączyłem internet i przeczytałem: Liroy ma być jedynką na listach Palikota. Okazało się, że dzień wcześniej w Kielcach był Janusz Palikot i powiedział, że spotyka się ze mną. Później widzieliśmy się ze dwa, może trzy razy i rozmawialiśmy o Wolnych Konopiach. Z Pawłem to była inna historia. Znamy się od lat, na co dzień dyskutujemy o polityce. I wcale nie chodzi o to, że jesteśmy z tego samego środowiska. Show biznes jest specyficzny - nie szukam tam przyjaciół.
- Ale zarzekałeś się, że nie będziesz politykiem.
- Dlatego od paru lat nauczyłem się mówić "nigdy nie mów nigdy". Do miejsca, w którym teraz jestem, dojrzewałem. Idiotyzmem byłoby, gdybym dostał pierwszą propozycje i od razu z niej skorzystał. Nie jestem odrealnionym facetem, który żyje w kosmosie i zachowuje się jak gwiazda. Interesuje mnie państwo, mój kraj, to, w jakich warunkach będą dorastały moje dzieci.
W wywiadzie Liroy zapewnił też, że z pewnością odnajdzie się w polityce, bo nie różni się ona wiele od show biznesu.
- Wierze, że się odnajdę. Polityka jest jak show biznes, tylko towarzystwo bardziej smutne. Mają podobne zasady, wartości. To bagno. Przecież w tym kraju politykom zależy, by byli utożsamiani z największym szambem. To leży w interesie ich partii.
Liroy podkreśla, że chociaż poselska pensja go cieszy, zarabiał już większe pieniądze.
- Nie gardzę pensją poselską, ale moja zaliczka na napisanie książki była wielokrotnie wyższa. Nie mówiąc już o tym, że jestem zawodowym pokerzystą. Na tym też nieźle zarabiam. Wchodząc do polityki wiem, że z wielu rzeczy muszę zrezygnować, ale nie narzekam. Kasy będzie mniej, da się jednak przeżyć.
Przypomnijmy, że zarobki posła to średnio 9500 złotych miesięcznie netto, plus około 12 tysięcy na prowadzenie biura oraz dodatki za pracę w komisjach sejmowych. To chyba całkiem sporo, nawet jak dla zawodowego pokerzysty.