Kilka dni temu Doda wydała oficjalne oświadczenie, w którym napisała, że jej "ścieżka życia, którą dzieliła z Emilem, dobiegła końca". Podobno narzeczony zaskoczył ją kilka razy, nie ujawniając istotnych szczegółów ze swojego życia, takich jak zadłużenie na 7 milionów złotych w Urzędzie Skarbowym, dwie nieślubne córki i uzależnienie od alkoholu. Doda lojalnie zapewniała w mediach, że Emil o wszystkim jej powiedział. Podobno jednak nie była to prawda.
Zobacz: Doda ROZSTAŁA SIĘ z narzeczonym! "Moja ścieżka życia, którą dzieliłam z Emilem, DOBIEGŁA KOŃCA"
Jak ujawnił tygodnik Twoje Imperium, między parą narosła w końcu taka nieufność, że Rabczewska... wynajęła prywatnego detektywa, żeby śledził Haidara, gdy ten pojechał do swojego domu na Podlasiu.
Przypuszczamy, że wokalistka podejrzewa partnera o niewierność. Bo w jakim innym celu wynajmowałaby prywatnego detektywa, żeby śledził Haidara? - pytał tabloid. A właśnie to zleciła 18 listopada. Doda postanowiła wysłać tajniaka do miejscowości Borsuki, gdzie Emil Haidar ma willę. Detektyw miał się tam stawić o godzinie 19 i nie spuszczać oka z luksusowego BMW należącego do partnera gwiazdy. Zagroziła, że jeśli jej przypuszczenia okażą się słuszne, to - cytujemy: - ona mu, k*rwa, pokaże! Wiemy to od wiarygodnej informatorki.
Tuż po publikacji tego artykułu Doda potwierdziła oficjalnie swoje rozstanie Haidarem. Tabloid chwali się, że to jego zasługa:
Naszą uwagę zwróciło to, że Doda napisała o rozstaniu 2 dni po tym, jak ujawniliśmy, że kazała śledzić narzeczonego. Ta zbieżność w czasie jest zastanawiająca. Wyjawiliśmy, że Doda nasłała prywatnego detektywa na Emila Haidara po tym gdy ten wyjechał do swojej posiadłości na Podlasiu. Czy podejrzewała go o romans? Nie wiadomo, jakie były efekty śledztwa. Ale kilka dni później artystka oświadczyła, że między nimi koniec. Ale mogło być inaczej - to Emil Haidar na wieść o tym, że jest śledzony, postanowił zakończyć swój związek, który przestał być oparty na zaufaniu.
Z kolei magazyn Flesz sugeruje, że Rabczewska wynajęła detektywa po to, by... odnalazł narzeczonego, który nagle zniknął. Wypowiedź znajomych piosenkarki na łamach Faktu rzuca jeszcze inne światło na sprawę. Twierdzą, że Emil potrafił nie dawać znaku życia nawet przez tydzień (zobacz: "Emil potrafił znikać nawet na tydzień. Doda przeżywała gehennę").
Do dziś nikt nie ma pewności, co w tym czasie działo się z Emilem - ujawnia znajomy Doroty. Zapaliła jej się czerwona lampka: "z kim ja właściwie jestem w związku". Emil zrobił się nerwowy. Miał huśtawki nastrojów: od rozpaczy do radości.
W tej historii brakuje nam tylko detektywa Rutkowskiego. On by już wiedział, jak im pomóc.