Quentin Tarantino znany jest w Hollywood z dużej niechęci do policjantów. Wielokrotnie w wywiadach wypowiadał się o nich negatywnie. W październiku włączył się w obchody imprezy, której celem było zwrócenie uwagi na niewinnych ludzi zastrzelonych przez funkcjonariuszy policji.
Tarantino został twarzą wydarzenia i udzielił ostrego wywiadu, w którym mówił o "policyjnym terrorze":
Nikt się tym w ogóle nie zajmuje. To dlatego tu jesteśmy. Jeśli ktoś by się zajął tymi sprawami, to ci policjanci mordujący cywilów byliby w więzieniu albo chociaż postawionoby im zarzuty - mówił Tarantino. Jestem istotą ludzką wyposażoną w sumienie. Kiedy widzę morderstwa, nie stoję z boku... Mam obowiązek nazwać morderstwo morderstwem. A morderców - mordercami.
Ostra wypowiedź nie spodobała się służbom porządkowym, które zapowiedziały bojkot jego najnowszego filmu, Nienawistna Ósemka.
Zaniepokoiło to Harveya Weinsteina, dystrybutora filmu (tego który kiedyś spacerował po Warszawie obejmując Weronikę Rosati). Nakłonił on reżysera, żeby załagodził sprawę.
Nie wszyscy policjanci są mordercami, nigdzie tak nie twierdziłem. Nigdy tak nawet nie sugerowałem - tłumaczył się na łamach The LA Times. Zamiast zająć się przypadkami brutalnego zachowania policjantów, o których mówią ich ofiary, zamiast zająć się tym problemem w hrabstwie, lepiej było się skupić na mnie. Chcą mnie uciszyć. Skompromitować. Zastraszyć - oskarżał.
Żeby uwiarygodnić swoje wypowiedzi i zaznaczyć, że wie, jak to jest "bać się glin", Tarantino przywoływał w mediach historię o tym, jak sam trafił do więzienia.
Kiedy miałem 20 lat i nie miałem kasy, trochę się bałem glin - powiedział w talk show Billa Mahera. I często dostawałem mandaty za zdarzenia w ruchu drogowym, nigdy się nimi nie przejmowałem... W końcu mnie zatrzymano i spędziłem osiem dni w więzieniu.
Podobnie twierdził w wywiadzie dla Paris Voice w 1992 roku:
Spędziłem osiem dni w więzieniu za mandaty drogowe. Na początku pomyślałem: "Wow, podsłucham jakieś świetne dialogi". A potem okazało się, że zmarnowałem tam czas. Tam się traktuje ludzi jak zwierzęta, a nikt nie chce być tak traktowany.
Okazuje się, że reżyser wymyślił tę historię. Z policyjnych akt wynika, że nigdy nie był w więzieniu. Funkcjonariusze sprawdzili dokładnie jego historię aż do lat 80-tych i nie było tam żadnej wzmianki o aresztowaniu.
Przegląd w Wydziale Szeryfa Hrabstwa Los Angeles nie ujawnił żadnych informacji świadczących o tym, że pan Tarantino miałby być więziony w naszym systemie więziennictwa - przekazał serwisowi New York Post kapitan Christopher Reed z biura szeryfa.
W programie Mahera Tarantino żalił się też, że nie było go stać na zapłacenie mandatów, które zbierał, gdyż "zarabiał tylko 10 tysięcy dolarów rocznie". Reed sprostował także tę informację, gdyż reżyser zapłacił grzywnę właśnie dlatego, by nie trafić do więzienia:
Sprawdzenie zapisków sądowych ujawniło, że w sierpniu 2000 roku zapłacił grzywnę w wysokości 871 dolarów - w co wliczono koszty sądowe - za prowadzenie samochodu bez prawa jazdy.