Paris Hilton była na zakupach z koleżanką, kiedy zauważyła grupę paparazzi stojących tuż obok sklepu. Niestety, jej osoba nie zainteresowała ich tak, jak powinna.
Wyjdziemy na zewnątrz i krzykniesz moje imię naprawdę głośno. Zobaczysz, jak się zlecą - poinstruowała Paris koleżankę. Ta, wyszła przed sklep i krzyknęła na cały głos: Ej, Paris! Dziedziczka fortuny przybrała kolor dorodnego buraka, kiedy żaden z fotoreporterów – nie chcących opuścić swoich punktów z widokiem na Jennifer Lopez – nie podbiegł do niej.
Wreszcie jeden się zlitował, podszedł, zrobił kilka zdjęć i wrócił na miejsce. Wyraźnie niezadowolona z takiego obrotu sprawy, Paris mruknęła: Och, pieprzyć ich i poszła do następnego sklepu. Cóż, tylko pozazdrościć problemów. A swoją drogą - ciekawe czy Paris ma jakiś inne hobby poza chodzeniem na zakupy.
Ta cała historia powinna dać Paris Hilton do myślenia - już czas wziąć przykład z Jennifer i zacząć rozpuszczać plotki o ciąży. To powinno przyciągnąć fotoreporterów. Jeśli nie - będzie to naprawdę zły znak dla tracącej powoli popularność Paris.