_
_
Policja nadal nie odnalazła ciała zaginionej Ewy Tylman. Istnieje niestety prawdopodobieństwo, że będzie to możliwe dopiero na wiosnę. Funkcjonariusze są coraz bardziej pewni, że 26-latka nie zaginęła, ale została jednak zamordowana. Wersja, według której Ewa poślizgnęła się i wpadła do Warty, została już obalona. Obecnie głównym podejrzanym jest jej kolega z pracy, Adam Z.
Jak podaje TVN24, oskarżony od samego początku starał się przeszkadzać w śledztwie. Adam Z. miotał się w zeznaniach i wielokrotnie zmieniał wersję wydarzeń. Policja uważa teraz, że wepchnął Ewę do lodowatej rzeki, patrzył jak tonie, a następnie poszedł do domu. Dlatego usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym.
Sytuacja taka ma miejsce, kiedy sprawca zdaje sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów i zgadza się z tym. Wie, że mogą one doprowadzić do śmierci, ale nie interesuje go, czy ofiara przeżyje - tłumaczy adwokat z Poznania w rozmowie z Super Expressem.
Funkcjonariusze starają się znaleźć motyw zbrodni i jak na razie podejrzewają, że Adam Z. pokłócił się z Ewą o sprawy zawodowe. W rozmowie z tabloidem brat zaginionej 26-latki powiedział:
Nie utrzymywali prywatnych kontaktów towarzyskich. Kolegowali się tylko w pracy i głównie o pracy rozmawiali.
_
_