Znany z próby okaleczenia kobiety, Janusz Panasewicz wyparł się swojego dziecka! Tak twierdzi Super Express...
To były początki lat 90-tych - wspomina Andrzej Dylewski, były perkusista Lady Pank, obecnie szef firmy nagraniowej Media Sound w Chicago. Panasewicz mieszkał przez jakieś cztery lata w Chicago. Grał koncerty, a w chwilach wolnych chodził zabawić się do nieistniejącego już klubu Chicago 21.
Tam pracowała Karolina. Rudowłosa, zgrabna i piękna barmanka. Zamieszkali razem. Karolina zaszła w ciążę. Na świat przyszedł ich syn. Janusz nie rozmawiał ze mną na jego temat, nie pamiętam, by szczególnie cieszył się, że został ojcem. Potem wrócił do Polski. Karolina została w Stanach.
Romans Panasa z barmanką pamięta także były saksofonista Niebiesko-Czarnych, Włodzimierz Wander:
Panasewicz grał w Chicago, w klubie Cardynal, którego byłem właścicielem - mówi Super Expressowi. Pamiętam, że spotykał się z rudowłosą Karoliną, urodziło im się dziecko, mieli się pobrać. Ale nie wiem, czy to zrobili. Przez pewien czas dziecko było wielką tajemnicą, ale przecież trudno to ukryć, zwłaszcza, że Olivier jest do niego podobny jak dwie krople wody. Myślę jednak, że Janusza i Karoliny nie łączyła wielka miłość. Był to raczej związek kumplowski.
Tabloid dotarł do pani Karoliny, która nadal mieszka w Chicago. Niechętnie rozmawia o swoim dawnym romansie:
Moja znajomość z Panasem i to, że mam z nim syna to moja prywatna sprawa - mówi i twierdzi, że nie ma nawet żalu o to, że muzyk nie kontaktuje się z - nastoletnim już teraz - Olivierem.