Po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych i zmianie władzy w mediach publicznych zrobiło się bardzo nerwowo. Jak chętnie podkreślają politycy zwycięskiej partii, konieczne są gruntowne zmiany. Również personalne.
Los Beaty Tadli rysuje się niepewnie z dwóch powodów. Po pierwsze kiedyś pracowała w TVN-ie, stacji, której politycy Prawa i Sprawiedliwości bardzo nie lubią (Beata odeszła podobno dlatego, że sama nie lubiła Kamila Durczoka). Po drugie - naraziła się wywiadem z prezydentem Andrzejem Dudą w programie Dziś wieczorem 4 maja 2015 roku.
Nawiązując do incydentu z poprzedniego dnia, gdy ówczesny rzecznik PiS-u Marcin Mastalerek obraził się i opuścił studio TVP Info, Tadla rozpoczęła rozmowę od pytania: Mamy gwarancję, że nie wyjdzie pan ze studia?
Siedzę - odpowiedział Duda i wydawało się, że potraktował to pytanie z humorem, ale politycy PiS-u uznali je za obraźliwe. Dlatego Beata obawia się podobno o swoją posadę. W rozmowie z Super Expressem rzeczniczka TVP Aleksandra Gieros-Brzezińska uspokaja jednak, że dziennikarce nic nie grozi.
To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Pani Tadli nic nie zagraża - komentuje. Nic nie słyszałam i nic mi nie wiadomo, o tym, by ktokolwiek był zagrożony. Jesteśmy z pani Beaty zadowoleni, a co najważniejsze, zadowoleni są widzowie.
Zobacz też: Pozycja Hanny Lis w TVP też jest zagrożona? "Zarabia aż 40 tysięcy złotych miesięcznie!"