Michał Wiśniewski z okazji 20-lecia pracy "artystycznej" zespołu Ich Troje zaplanował 25 koncertów oraz wszycie esperalu, żeby przeżyć je na trzeźwo. Jak wyjaśnił we wczorajszym Super Expressie, bez wszywki brakuje mi silnej woli, by nie upić się do nieprzytomności. Zapewnia jednak, że jeszcze nie raz to zrobi. Kolejne imprezy planuje teraz z półrocznym wyprzedzeniem. Po nich znowu się zaszywa.
W kolejnej rozmowie z tabloidem ujawnia, że próbował też narkotyków, ale po namyśle zdecydował się zostać przy alkoholu.
No pewnie, jestem człowiekiem. Próbowałem wszystkiego, ale po razie. Nie brałem tylko nic dożylnie - zapewnia. Spróbowałem w swoim życiu LSD, amfetaminy, jeszcze kokainy nigdy nie wziąłem. Paliłem też marihuanę ale to nie dla mnie, bo jak ją zapalę i piję alkohol, to idę spać i nic z tego nie mam. Trawkę absolutnie popieram, choć jej nie palę. Wszystko jest dla ludzi. Człowiek bierze odpowiedzialność za siebie i swoich bliskich i za osoby trzecie, jeśli im zagraża. Jeżeli komuś się wydaje, że może zapalić trawę i jechać samochodem, to jest nieodpowiedzialny i powinien pójść do więzienia. Jeżeli się najara w domu, to może kopcić, ile mu się podoba. Ale to jest moje zdanie.
Ta opinia nie przeszkodziła mu jednak prowadzić samochodu po alkoholu. Widocznie uznał, że to mniej niebezpieczne niż po narkotykach.
Zdarzyło mi się 12 lat temu. Kiedyś policjant mnie strasznie zawstydził i przyłapał, jak jechałem z moim trzeźwym kierowcą i miałem ponad 2 promile we krwi - wspomina Wiśniewski. Nie pozwoliłem kierowcy prowadzić, bo ja byłem mądrzejszy. Nie poniosłem żadnych konsekwencji. Opowiedziałem o tym kilka dni później w Sali Kongresowej, gdzie wszystkich przeprosiłem. Od tego czasu nie wsiadłem po alkoholu do samochodu. Myślę, że gdyby ta sprawa wtedy wyszła na jaw, nie wiem, czy coś by się zmieniło. Pewnie niewiele. Myślę, że zostałem na tyle zawstydzony i tak się odezwało we mnie sumienie, że dzisiaj potrafię na siłę wypychać swoich kolegów z samochodu, żeby nie prowadzili po pijanemu. Jestem na tym punkcie uczulony.
Najgorsze, że, jak sam przyznaje, nie poniósł wtedy żadnych konsekwencji, bo, jak się okazało, córka policjanta była jego fanką.
Powinienem ponieść konsekwencje, ale faktycznie tak się nie stało. Po mnie tego alkoholu nie było widać - relacjonuje Wiśniewski. To była rutynowa kontrola na drodze. Podszedł do mnie policjant i się załamał. O nic go nie prosiłem, samego mnie zamurowało. Nie wiem, jakie było tego wytłumaczenie. Jestem mu bardzo wdzięczny, bo mnie na tyle zawstydził, że nie wsiadłem już do samochodu po alkoholu. Pamiętam, jak nazwał mnie chujem i powiedział, że jego córka ma 9 lat, a ja jestem jej idolem i co on ma jej powiedzieć. Walnął głową w kierownicę i był po ludzku załamany. Opowiadam tę historię, bo gdzieś się trzeba opamiętać i zrozumieć, dopóki nie jest za późno.
Kazus byłego męża Edyty Górniak jest taki, że jemu się nie udało, ktoś stracił życie. Jeżeli ktoś myśli, że będzie pił do trzeciej i rano wsiądzie do auta, no to z całym szacunkiem, to robi ze mnie idiotę. Podobał mi się kazus Daniela Olbrychskiego, którego bardzo szanuję i cenię. Też mu się zdarzyło, przyznał się, poniósł konsekwencje i z podniesioną głową powiedział, jak było. Nikt go nie gloryfikuje za to, co zrobił, ale szacunek za to, że potrafił się przyznać, że nie kombinował. Żona opierdziela mnie, że mówię o takich rzeczach, ale to jest przykład na to, że ja nie jestem święty i świętych nie ma.
Na szczęście przez te 12 lat sporo się zmieniło i znani ludzie, jak żaliła się w telewizji żona Olbrychskiego, nie mogą już bezkarnie jeździć po pijaku. Przypomnijmy: Żona Olbrychskiego: "Niesprawiedliwa jest dolegliwość kar dla osób znanych!"