W Polsce od kilku lat trwa społeczna dyskusja na temat stosowania kar cielesnych wobec dzieci. Ich zwolennicy przekonują, że "klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził", przeciwnicy zaś wskazują, że bicie nie uczy dziecka niczego dobrego - poza udowodnienia bezradności dorosłych. Sprawia też, że osoby, które powinny zapewniać poczucie bezpieczeństwa, kojarzą się najmłodszym z bólem i stresem.
Głos w tej sprawie postanowiła zabrać Beata Tyszkiewicz, matka dwóch dorosłych córek. Jak ujawnia w Super Expressie, w jej rodzinie była tradycja nie stosowania takich kar. Dlatego zarówno jej jak i młodszej córce, która ma już własne dzieci, taki sposób dyscyplinowania nie przeszedł nawet przez myśl.
Nigdy nie uderzyłam swoich dzieci, nawet mi to do głowy nie przyszło. Moja córka ma dwóch synów, ale też ich nigdy nie uderzyła - wspomina aktorka. Nie podnosiłam na nie głosu.
Zdaniem Tyszkiewicz bicie dzieci nie ma nic wspólnego w ich wychowaniem, lecz jest najprostszym i nadal społecznie akceptowalnym sposobem rodzica na poprawienie sobie humoru.
Ludzie mają różne stresy w pracy, potem przychodzą do domu i chcą to wyrzucić - wyjaśnia aktorka. A kto jest pod ręką? Dziecko. Ja nie miałam z tym do czynienia.
Zgadzacie się?