W polskiej polityce coraz goręcej. Awantura wokół Trybunału Konstytucyjnego, ułaskawienie Mariusza Kamińskiego oraz nocne forsowanie ustaw wywołały zaniepokojenie wielu środowisk. Wczoraj na Marszu w obronie demokracji w Warszawie pojawiło się, według informacji stołecznego ratusza, około 50 tysięcy ludzi. Zobacz: 50 TYSIĘCY ludzi na marszu w obronie demokracji w Warszawie! ZOBACZCIE ZDJĘCIA! Dzisiaj swój marsz zorganizowało Prawo i Sprawiedliwość.
Najostrzej walczą ze sobą jak zwykle dziennikarze. W piątek wieczorem w siedzibie prawicowej Telewizji Republika pojawić miał się Jarosław Kaczyński. Dziennikarz Polsatu, Piotr Witwicki, opisał na Facebooku incydent, którego był bohaterem - chciał zadać prezesowi PiS-u kilka pytań przed wejściem do budynku, w którym znajduje się siedziba telewizji. Nie tylko mu się to nie udało, ale koledzy po fachu… wezwali policję twierdząc, że ekipa Polsatu "zagraża bezpieczeństwu".
Wczoraj gościem TV Republika był Jarosław Kaczyński. Pojechałem z kamerą Polsatu przed wejście do stacji z nadzieją, że może uda się go nagrać. Na miejscu wchodząc do budynku w którym znajduje się też kilka innych instytucji przywitałem się z ochroną i poinformowałem po co przyjechaliśmy. Wpuszczono nas na parking i czekaliśmy na przyjazd Jarosława Kaczyńskiego. Od razu z budynku wyszli przedstawiciele TV Republika, którzy poinformowali nas o tym, że mamy opuścić teren i wezwali ochronę. Ochrona stwierdziła, że możemy być w tym miejscu i nie może nas wyprosić z parkingu póki po prostu sobie stoimy z operatorem i w dodatku niespecjalnie robimy coś złego. W tej sytuacji TV Republika wezwała policję, którą poinformowano, że nie wiadomo kim jesteśmy i nasza obecność może być niebezpieczna. Nie było wiadomo, kim jesteśmy choć przyjechaliśmy służbowym oznakowanym autem, miałem w ręku mikrofon Polsatu, wszystkim się przedstawiałem i mówiłem skąd jestem, a dziennikarze z którymi rozmawiałem w jakiejś części po prostu mnie kojarzą. W tym czasie przyjechał Jarosław Kaczyński i nie odpowiedział na pytania, które mu zadawałem. Moja praca się skończyła - wspomina Witwicki. Porozmawialiśmy jeszcze z policją, która była dość mocno rozbawiona skalą problemu jaką się zajmują. Przyszedł też pan z ochrony, który powiedział, że rozmawiał z administratorem i w zasadzie, to jakbyśmy chcieli, to możemy dalej być. W tej sprawie ciekawe jest w zasadzie jedno. Ci sami dziennikarze, którzy przepędzali nas, wzywali ochronę i policję sami stoją często przed Radiem Zet, Polsatem, TVN czy Telewizją Publiczną, by nagrać polityków. I mam nadzieję, że nigdy nikt ich nie będzie przepędzał, bo to naprawdę byłoby nie fair. W końcu wszyscy jesteśmy dziennikarzami, w jakiejś części się znamy i przynajmniej dotąd zawsze sobie pomagaliśmy.
TOK FM dodaje, że w pewnym momencie "do akcji" wkroczył dziennikarz TV Republika, Michał Rachoń, który wyskoczył przez okno (!) i zaczął przeganiać ekipę Polsatu. My jesteśmy właścicielami, nie życzymy sobie - mówił.