Weronika Rosati i Piotr Adamczyk rozstali się po dwóch latach próby ułożenia sobie związku po wypadku samochodowym. We wrześniu 2013 roku auto, którym jechali do Zamościa, wpadło w poślizg i stoczyło się do rowu. Siedzący za kierownicą Adamczyk wyszedł z wypadku bez obrażeń, za to Weronika doznała skomplikowanego złamania nogi.
W udzielonym później wywiadzie dla Vivy Weronika zasugerowała, że jej Piotr nie podołał tej sytuacji. Zobacz: Rosati: "Najgorszy czas w moim życiu minął"
Teraz okazało się, że sprawa wypadku nie jest jeszcze zamknięta mimo że Rosati wróciła już do pracy. Aktorce należy się odszkodowanie, którego nie dostała, bo Piotr wciąż nie chce podpisać oświadczenia sprawcy wypadku.
Gdy o sprawie napisały tabloidy, zrobiło się nieprzyjemnie. Prawnik Adamczyka pochwalił się publicznie, że jego klient zapłacił za rehabilitację Rosati już ponad 300 tysięcy złotych. Weronika domaga się teraz za złamaną nogę aż pół miliona. We wpisie na Facebooku podkreśla, że nie chce tych pieniędzy od Piotra ale od ubezpieczyciela.
W związku z pojawieniem się artykułów na mój temat w wielu mediach dotyczących, iż rzekomo będę wnosiła o odszkodowanie od Piotra Adamczyka w związku z wypadkiem samochodowym jaki miał miejsce ponad dwa lata temu, informuję wszystkich zainteresowanych, iż to nie od Adamczyka oczekuję zadośćuczynienia finansowego tylko od ubezpieczyciela – napisała aktorka.
To standardowa procedura, której poddaje się każda osoba poszkodowana w wyniku wypadku drogowego. Tym samym chciałabym uciąć wszelkie nieprawdziwe spekulacje na mój temat, które w sposób publiczny są podejmowane przez media, a mijają się ze stanem faktycznym.
Tak właśnie pisaliśmy we wtorek: Rosati chce pół miliona odszkodowania, ale Adamczyk nie chce podpisać papierka, że jest winny wypadku. Stąd awantura w tabloidach. Muszą być na siebie naprawdę wściekli, skoro prawnik Adamczyka ogłosił publicznie, że Piotr dał Weronice ponad 300 tysięcy na rehabilitację. Ta kwota powinna być chyba ich prywatną sprawą.