Odkąd media społecznościowe stały się dla gwiazd i celebrytów dobrym narzędziem promocji, ci prześcigają się w pokazywaniu innym swojego życia prywatnego. Każdy chciałby uchodzić za lubianego i zabawnego, ale niestety, nie zawsze się to udaje. Udowodniła to między innymi ostatnia kampania "charytatywna" TVN-u, który postanowił reklamować swoje gwiazdy zdjęciem Kuby Wojewódzkiego poparzonego kwasem przez Kingę Rusin. Efekt był co najmniej dziwny.
Teraz w ogniu krytyki znalazła się Maja Bohosiewicz, siostra Soni znana z pozowania w Playboyu i walki o ubrania w H&M. Maja wyjechała z chłopakiem na narty, gdzie doznała drobnego urazu twarzy. Celebrytka pokazała swoje zdjęcie na Instagramie, które opatrzyła hasłem kampanii społecznej przeciwko przemocy domowej, "Bo zupa była za słona".
Internauci zauważyli, że żart Mai nie wyszedł do końca śmiesznie. Celebrytka odpowiedziała, że całe zamieszanie jest niepotrzebne i "trzeba zachować zdrowy rozsądek":
kampanie spoleczne i swiadomosc ludzka to jedno, a poczucie humoru to drugie. Gdybym wykorzystala zdjecie ktorejs z kobiet ktore doświadczają przemocy i sie smiala, rozumiem oburzenie - pisze Maja. Czy moim zdjęciem zachecam do przemocy? Sugeruje ze takie zachowanie jest poprawne? Nie! Wiadomo ze jest to zart, jezeli ciebie nie bawi, nie smiej sie, nie musisz. Dodatkowo gdybysmy nie mogli poruszac zadnych newralgicznych tematow do zartow, nie byloby dowcipow z serii lekarz mowi do umierajacego pacjenta, nie smialibysmy sie z zartow o chorobach, ani o biedzie, ani o zdrowiu, ani o niczym. Trzeba zachowac zdrowy rozsadek, smak a przede wszytskim zrozumiec, ktore zarty, maja wydźwięk nieedukacykjny i przesmiewczy a ktore sa po prostu żartem. Amen.