Marta Wiśniewska w rozmowie z tygodnikiem Świat i ludzie zwierza się z kryzysu, jaki przeszła przed 30. urodzinami:
Nagle wstałam z leżaka i powiedziałam: kurczę, za rok będę miała trzydziestkę. Jeśli do tego dnia nie zrobię kilku ważnych rzeczy, będzie źle. I szybko zabrałam się do roboty. Założyłam kilka szkół tańca, zebrałam materiał na płytę, która być może wyjdzie tego lata. Po trzech latach życia w biegu i chaosie, zaczęło mi się wszystko układać. Ale wcześniej nawaliłam w wielu sprawach i w wielu dałam się podpuścić. Mam na myśli mój występ w Sopocie. Upadłam wtedy do samego końca. Ale się podniosłam.
Zaprzecza przy okazji jakoby zamierzała starać się o uzyskanie rozwodu kościelnego: Jeśli wyjdę ponownie za mąż, to ślub cywilny wystarczy mi w zupełności.
Data tego ewentualnego ślubu nie została jeszcze ustalona, ale Marta wypowiada się o swoim obecnym partnerze bardzo ciepło:
Przy nim czuję się bezpieczna. Jesteśmy ze sobą niecały rok, a ja mam wrażenie, że żyjemy razem sto lat. Nie ma ideałów. Ja nie jestem idealna. Michał też ma swoje wady. Na przykład lubi stawiać na swoim i przekonywać, że zawsze ma rację. Ale wierzę, że będziemy żyć długo i szczęśliwie, jak w bajce.
Marto, życzymy jak najlepiej. Tylko nie dawaj się już "podpuszczać", o nic więcej nie prosimy.