Wzajemna niechęć Maryli Rodowicz i Kory rozpoczęła się na opolskim festiwalu w 1980 roku. Maryla występowała wtedy ze swoimi sztandarowymi przebojami jak Małgośka i _**Kolorowe jarmarki**_, Kora zaś zaprezentowała _**Boskie Buenos**_ i publiczność zupełnie oszalała na puncie tego utworu. Był to przełomowy moment w jej karierze, chociaż sama wokalistka nie wspomina go zbyt dobrze.
Wolę tego nie wspominać. Ja kompletnie, totalnie nie wiedziałam gdzie jestem i wyskoczyłam jak wypłosz na scenę - narzekała trzy lata temu w wywiadzie dla radiowej Trójki.
Rodowicz zapamiętała ją jednak zupełnie inaczej i zrozumiała, że właśnie pojawiła się silna konkurentka.
Pamiętam ten rok 80. i debiut Kory na festiwalu w Opolu - wspomina w Super Expressie. Już na próbie nie mogłam oderwać wzroku od jej nienagannej sylwetki, długie nogi i obcisłe białe jeansy. Wtedy wystrzeliła jak z armaty. Lata 80. to były jej lata, co nie znaczy, że publiczność już nie chciała słuchać Małgośki.
Ogarnięta świąteczną atmosferą Kora odwzajemnia się komplementami.
Tamto Opole.... Stąd pewnie była jej niechęć do mnie. Chociaż tyle lat minęło, że pewnie jej przeszło. Maryla to utalentowana artystka, taka, że buty spadają - chwali koleżankę z branży. Kiedy śpiewała o kolorowych jarmarkach i balonikach na druciku, stojąc na scenie z bębnem... chapeau bas! Bardzo cenię Marylę Rodowicz za jej talent, pracowitość, pomysłowość, odwagę, zawsze była progresywna i to, co robiła, było kapitalne.
Może trochę szkoda, że czekały z tym aż 35 lat.
To jest dowód na to,że rynek muzyczny jest obszerny i każdy artysta może mieć swoje miejsce, swojego słuchacza - przekonuje Rodowicz. Kora jest wielką postacią naszej sceny muzycznej, jest świetną, charyzmatyczną artystką.
Domyślacie się, dlaczego ponad 30 lat temu mogły za sobą nie przepadać?
**_
_**