Od kilku tygodni wiadomo, że w nowej Telewizji Publicznej ("Narodowej") nie będzie miejsca dla Tomasza Lisa. Prowadzący programu z własnym imieniem i nazwiskiem w tytule oraz redaktor naczelny Newsweeka podsumowuje swoją pracę pisząc długie felietony i publikując coraz ostrzejsze wpisy na Twitterze. Zobacz: Lis odpowiada Kolonko: "KAPUJ DALEJ! Kiedyś pisał donosy na ambasadora w USA i kolegów"
Teraz w swoim serwisie zamieścił długi wpis poświęcony swoim krytykom. Oskarża w nim Prawo i Sprawiedliwość o… "płacenie hejterom za opluwanie go". Jego zdaniem większość najbardziej krytycznych komentarzy pod jego adresem jest pisana na zamówienie partii. Jak dodaje, PiS płaci tylko za "plucie" na "ludzi zasługujących na najwyższy szacunek", a ci, którzy go krytykują, "kochają nienawidzić":
Od lat jestem opluwany przez propisowskich dziennikarzy. Za każdym razem, gdy w internecie pojawia się moje nazwisko, PIS-owska hejciarnia rusza do boju. To jest na swój sposób urocze. Ci młodzi ludzie, opłacani po kilkadziesiąt groszy od wpisu, nazywają mnie a to Żydem, a to Białorusinem Lisienką, a to folksdojczem. Nie wiem, czy można być jednocześnie Żydem Lisowerem, Białorusinem Lisienką i folkosdojczem Listeinem. Trudne to, ale w kontekście ubogiej umysłowo PIS-owskiej hejciarni pewnie można - pisze Tomek.
Dokonałem pewnego, przyznaję, mało wyrafinowanego odkrycia. Otóż obiektem tych ataków, tej skondensowanej nienawiścią nagonki, padają wyłącznie ludzie, którzy według mnie, zasługują na najwyższy szacunek. Ludzie, którym mogę czyścić buty, bo jestem zwykłym dziennikarzem, a oni dla Polski zasłużyli się wspaniale. Mazowiecki, Wałęsa, Kuroń, Michnik, Geremek, Bartoszewski, Frasyniuk i wielu innych.
Nic, co zrobiłem, nie kwalifikuje mnie w żaden sposób, by znaleźć się w tym doborowym towarzystwie. Jestem w nim wyłącznie dzięki PiS-owskiej hejciarni. Nagroda jest więc absolutnie niezasłużona, ale sercu miła. Skoro i mnie nienawidzą, tak jak Polaków, których tak bardzo szanuję, to wprawdzie nie czyni mnie to jednym z nich, ale przynajmniej świadczy o tym, że idę we właściwym kierunku. PIS-owscy propagandyści i PiS-owska hejciarnia, opluwają bowiem tylko ludzi przyzwoitych.
Obelgi, plwociny nienawistników, są więc i nagrodą, i nobilitacją. To jest prawdziwy order zasługi. Biorę go na klatę z radością.
Wśród ludzi ten cały hejt jakoś tam rejestrujących, jest pewnie bardzo wielu, którzy mnie nie lubią, tego co robię nie akceptują. Ich prawo. Ale i oni, widząc skalę zorganizowanej, zinstytucjonalizowanej nienawiści, czują może, że coś tu nie gra. Że skala hejtu może wskazywać na jakieś skrywane motywy. Skoro plują non stop, wymiotują na mnie bez przerwy, to może źródłem problemu nie jestem ja, ale to co mówię.
Jest to sponsorowana przez niekoniecznie pragnącego tego podatnika, działalność zarobkowa. Odpowiednia liczba groszy za odpowiednią dawkę centymetrów sześciennych plwocin. To chyba w sumie niezły układ. PiS płaci hejterom za opluwanie mnie. Ale dzięki temu mam darmową motywację, by hejt ignorować i robić swoje. Dlatego dziś, z całego serca, dziękuję hejterom i PiS-owskim propagandystom z opłacanego przez SKOK- i pisma "wSieci" oraz opłacanego przez SKOK-i portalu "wPolityce", z będącego de facto własnością PIS-u, a w każdym razie należącej do PIS-owskiej spółki gazety "Gazeta Polska" i portalu Niezależna.pl., z tygodnika "Do Rzeczy" i z portalu Fronda.pl. Wiem, wasz elektorat kocha nienawidzić.
_
_