Zadanie przeprowadzenia wywiadu z Agnieszką Popielewicz Viva zleciła Karolinie Malinowskiej, zapewne po to, by móc napisać: Rozmawiały bardzo szczerze. Jak przyjaciółka z przyjaciółką. Z niewartymi wzmianki paroma milionami podsłuchiwaczy...
Jak na szczera rozmowę przyjaciółek, pobrzmiewa w niej sporo fałszu, na przykład w wypowiedzi wystudiowanej w każdej pozie, minie i ubiorze Popielewicz: Dostrzegam pułapki show-biznesu. To kompletnie inne środowisko niż to, do którego przywykłam w rodzinnych Katowicach. Tam ważne były inne rzeczy niż to, kogo znasz, z kim rozmawiasz na bankiecie i jaką masz sukienkę. Ja mam swoje zasady wpojone przez rodziców i dziadków.
Tym bardziej podziwiamy Agnieszkę, że tak świetnie potrafiła odnaleźć się w nowej dla siebie sytuacji i wkręcić się do telewizji na plecach Mroczka.
Malinowska wywołuje zresztą ten temat pytaniami: Przyznaj się, nie miałaś nigdy żalu do Marcina, że nie pomógł ci w karierze?
Wręcz przeciwnie. Marcin nigdy nie wykazywał chęci załatwienia mi czegokolwiek, a ja tej pomocy nie oczekiwałam. Sama doszłam do tego, kim jestem i kim mogę być za chwilę. To jest moja siła.
Ale jak to sama? Słyszeliście kiedyś o Agnieszce zanim była "panną Mroczka"? Czy bez niego dostałaby do poprowadzenia najdroższy w historii show Polsatu? Dziewczyno, po co zaprzeczasz oczywistości? Szczególnie, że w twojej branży to przecież nic złego...
Marcin na pewno nie zniknie z mojego życia, po prostu zmienił w nim miejsce - zapewnia Agnieszka. Wiem, że jak będę czegoś potrzebowała to mogę w każdej chwili na niego liczyć. Nie jesteśmy razem, bo nadszedł w naszym życiu taki moment, w którym decyzja o rozstaniu była jedyną słuszną.
Na pytanie, czy nie wyklucza, że wrócą kiedyś do siebie, odpowiada: W życiu nie można być niczego pewnym, dlatego wolę nie składać żadnych deklaracji.
23 lata a już gada jak polityk. To zły znak.