Show-biznes i polityka często się przenikają. Niejeden polski piosenkarz pojawił się w kampanii tej czy innej partii. Są też jednak i tacy, których polityka nie interesuje, nie firmują swoim nazwiskiem żadnej partii ani polityka i nie w smak im, gdy się ich do tego miesza.
Dorota Rabczewska polityki nie lubi, nie interesuje się nią, a mimo to została wplątana w partyjną rozgrywkę przez szefa klubu parlamentarnego PiS Przemysława Gosiewskiego. Super Express donosi, że podczas obchodów Dni Miasta w Jędrzejowie, polityk wspiął się na scenę tuż przed koncertem Dody i jej zespołu i zapowiedział ich występ. Niby nic, bo ze sceny nie padła nazwa reprezentowanej przez niego partii, ale niesmak pozostał. Doda jak zwykle nie przebierała w słowach:
Nie ze mną takie numery. Nie życzę sobie, żeby ktoś na moich plecach lansował się i robił sobie kampanię wyborczą.
Jej menedżer - Maciej Durczak mówi nieco spokojniej, lecz stanowczo:
Byliśmy oburzeni. Dorota jest na punkcie polityków bardzo wyczulona. W umowie z organizatorem zastrzegamy, by na koncercie nie było żadnych akcentów politycznych, plakatów, a przede wszystkim polityków. Mogliśmy nie zagrać koncertu i zażądać odszkodowania. Nie chcieliśmy jednak zawieść publiczności. Gosiewski z premedytacją podczepił się pod zespół. Ludzie mogli odnieść wrażenie, że to on zaprosił Dodę i zapłacił za koncert.
A może Gosiewski jest po prostu fanem? Pytanie konkursowe: Czy to może zepsuć jego wizerunek? Czy cokolwiek może zepsuć jego wizerunek?
"Ja tylko zamawiałem piwo."