Zbigniew Wodecki w maju zeszłego roku skończył 65 lat. Z tej okazji gruntownie się przebadał i okazało się, że za mało dba o siebie. Postanowił opowiedzieć o tym w tabloidzie.
Rzeczywiście za mało jadłem, za mało spałem, ale już wszystko wróciło do normy - uspokajał fanów.
Bagatelizował również informacje o swojej anemii, rozedmie płuc i kłopotach z sercem.
Pisanie, że jestem umierający to przesada - zapewnił. Zobacz: Wodecki: "Jestem zdrowy jak koń!"
Po kilku miesiącach przyznaje jednak, że było w tym trochę prawdy.
Mam migotanie przedsionków i rozedmę płuc, ale to częste choroby trębaczy - ujawnia w dzisiejszym Fakcie.
Przy okazji obiecuje, że będzie występował, dopóki mu zęby nie wypadną, bo to znacznie utrudniłoby mu grę na trąbce.
Dopóki mi zęby przednie nie wypadną i będę mógł grać na trąbce, to nie zamierzam zejść ze sceny. Jeszcze jestem w niezłej formie i na scenie trzyma mnie adrenalina - wyznaje artysta. Muzykę mam w genach i nawet jak stracę słuch, będę dalej muzykiem. Beethoven też był głuchy i tworzył swoje największe dzieła. A dopóki człowiek pracuje i czuje się potrzebny, to jest fajnie. Dla mnie każdy dzień jest nagrodą. Żeby mnie tylko zęby nie bolały. Gram na trąbce, gryzę kamienie, a jednak cały czas mam swoje zęby i niech tak zostanie.
**_
_**