Kulisy24 to portal internetowy, który założyli byli dziennikarze śledczy tygodnika Wprost. Zostali zwolnieni z pracy, gdy ich teksty o Kamilu Durczoku skończyły się wielomilionowymi pozwami. Kilka tygodni temu ujawnili, że w ręce warszawskiego środowiska przestępczego dostała się lista klientów gejowskiej agencji towarzyskiej. Takie materiały mogą służyć do szantażu. Dziennikarze twierdzą, że na tej liście znajdują się znani biznesmeni, lekarze, naukowcy i urzędnicy.
Gejowską agencję towarzyską w centrum Warszawy prowadzi stręczyciel o pseudonimie Witek. Jego wieloletnia, nielegalna działalność jest możliwa, zdaniem portalu, dzięki "ochronie", którą mają obejmować go stołeczni policjanci.
Witek roztacza obraz swych bardzo dobrych relacji z warszawskimi policjantami - mówi były pracownik agencji. Dlatego ludzie boją się z nim zadrzeć i złożyć przeciw niemu zeznania, bo kończy się to zawsze w podobny sposób. Problemy zaczynają mieć te osoby, a nie stręczyciel i sutener. Gdy pojawiały się problemy z policją, na przykład jakaś interwencja związana z agencją, padała ksywka owego funkcjonariusza i sprawa była załatwiona. Funkcjonariusze odpuszczali.
Na "ochronę" liczyć mogli też pracownicy agencji, w dużej mierze młodzi mężczyźni. Wielu z nich pracowało z klientami-celebrytami.
Kilka lat temu w agencji pracowała męska prostytutka. Chłopak miał na imię Łukasz. Taki światowy był. Elegancki, kulturalny, władał obcymi językami - wspomina inny pracownik. Witek podsyłał go różnym celebrytom.
Przypomnijmy, że dokładnie rok temu Wprost opisał w głośnym artykule wyznania męskiej prostytutki. Chłopak wyznał, że brał udział w castingu na chłopaka" dla "słynnego showmana mającego swój program w telewizji". Wszystko odbywało się w jego luksusowym apartamencie na Powiślu.
Był jeszcze jeden znany klient - cytował go Wprost. On jest sławnym showmanem w telewizji. Ma własny program. Zdziwiłem się nawet trochę, bo na plotkarskich portalach jest mnóstwo opowieści o jego romansach z kobietami. Byłem u niego w apartamencie na Powiślu, ale nie zostałem wybrany. Tam był u niego taki mały casting. Pojechałem z dwoma kolegami. I on wybrał jednego z nich.
Czy chodzi o tę samą agencję? Zobaczcie: "Wprost" atakuje: Znany showman korzysta z usług... MĘSKICH PROSTYTUTEK!