Skończyła się dobra passa Avril Lavigne. Bilety na jej koncerty słabo się sprzedają, a na dodatek tancerze i wokaliści nie chcą z nią współpracować. W takich sytuacjach gwiazdom pozostaje zazwyczaj wsparcie rodaków.
Jednak Kanadyjczycy także mają dość pseudorockowej piosenkarki. Najpopularniejsza gazeta w Kanadzie, The Globe and Mail, opublikowała recenzję jednego z jej występów. Artykuł ukazał się pod wiele mówiącym tytułem She is like, so whatever, co jest oczywistym nawiązaniem do tekstu Girlfriend, jednego z "hitów" Avril:
Krzykliwe, efekciarskie dekoracje, jakże dalekie od jej wczesnego wizerunku skateboardzistki w t-shirtach, sprawiają, że show jest czymś zupełnie innym niż to, do czego przywykli jej fani. Na początku pojawiają się tancerze, którzy, nie zatrzymując się nawet na chwilę, wbiegają na scenę machając flagami. Dwa korowody krzyżują się na środku podium. Układ został wykonany doskonale, przy wysmakowanej oprawie efektów świetlnych.
Jednak pomimo tych zmian wciąż pojawiają się nawiązania do skateboardowych początków Lavigne - cała scena jest upstrzona motywami czaszek i skrzyżowanych kości. Ten chaos jest bardzo rozpraszający, ale i tak nie odwróci uwagi od najstraszniejszej prawdy o Avril - ta dziewczyna zwyczajnie nie potrafi śpiewać.
A podobno to my jesteśmy okrutni dla rodzimych gwiazd.